Podczas gdy kraje Europy Północnej, takie jak Wielka Brytania, Estonia czy Finlandia, ścigają i kontrolują rosyjskie tankowce, Holandia patrzy w drugą stronę. Efekt? Morze Północne staje się korytarzem dla tzw. floty cieni, która kpi z unijnych sankcji, transportując rosyjską ropę do Indii i Chin. Te stare, często nieubezpieczone jednostki niosą ryzyko ekologicznej katastrofy i geopolitycznych napięć, zagrażając bezpieczeństwu regionu.
Na wodach Morza Północnego, wśród szumiących fal i mgły, dryfują statki, które nie chcą być zauważone. To tzw. flota cieni – sieć około tysiąca starych, często zaniedbanych tankowców, które pod fałszywymi banderami przewożą rosyjską ropę naftową do odległych portów w Indiach i Chinach. Te jednostki, działające wbrew unijnym sankcjom, są nie tylko narzędziem Moskwy do omijania ograniczeń nałożonych po inwazji na Ukrainę, ale także potencjalnymi bombami ekologicznymi i zagrożeniem dla bezpieczeństwa infrastruktury krytycznej. W 2025 roku, gdy Europa zmaga się z wyzwaniami geopolitycznymi i ekologicznymi, Morze Północne staje się areną cichej, lecz groźnej gry, w której Holandia – kluczowy gracz regionu – zdaje się odwracać wzrok.
Flota cieni to nie tylko problem techniczny czy ekonomiczny, ale symbol szerszego kryzysu: braku jedności w egzekwowaniu unijnych sankcji wobec Rosji. Podczas gdy kraje takie jak Wielka Brytania, Estonia czy Finlandia intensyfikują kontrole tankowców, Holandia, mimo swojego strategicznego położenia i roli Rotterdamu jako jednego z największych portów paliwowych świata, nie przeprowadziła w tym roku ani jednej inspekcji. Tłumaczenia holenderskiego ministerstwa infrastruktury o „ograniczeniach prawnych” i „trudnościach technicznych” budzą sceptycyzm wśród ekspertów, którzy wskazują, że inne państwa skutecznie radzą sobie z tym zadaniem.
Czym jest rosyjska „flota cieni”?
Rosyjska flota cieni to sieć około 1000 tankowców i innych jednostek, które transportują ropę naftową i produkty ropopochodne z Rosji do krajów takich jak Indie, Chiny czy Turcja, omijając sankcje nałożone przez Unię Europejską i kraje G7 po inwazji na Ukrainę w 2022 roku. Statki te, często stare i w złym stanie technicznym, operują pod fałszywymi banderami, zmieniają nazwy i rejestracje, wyłączają transpondery AIS (Automatic Identification System), a nawet fałszują certyfikaty ubezpieczeniowe, aby ukryć swoją tożsamość i pochodzenie ładunku. Według Kijowskiej Szkoły Ekonomii, w czerwcu 2024 roku flota cieni transportowała aż 4,1 miliona baryłek ropy dziennie, dwukrotnie więcej niż rok wcześniej, co pokazuje skalę tego procederu.
Mechanizm działania floty cieni opiera się na złożonej sieci pośredników, firm-słupów i krajów trzecich, takich jak Zjednoczone Emiraty Arabskie, Gabon czy Wyspy Marshalla, które umożliwiają rejestrację statków pod ich banderami. Na przykład, jak podaje „The Irish Times”, w 2025 roku przez irlandzką wyłączną strefę ekonomiczną przeszło około 245 takich jednostek, z których wiele było w złym stanie technicznym i nie miało odpowiedniego ubezpieczenia. Statki te często przeładowują ropę na morzu, co dodatkowo utrudnia śledzenie ich ruchów. Dzięki temu Rosja generuje miliardy dolarów, które zasilają jej budżet wojenny – według Centrum Badań nad Energią i Czystym Powietrzem (CREA), od 2022 roku eksport przez Morze Bałtyckie przyniósł Moskwie ponad 220 miliardów euro.
Zagrożenia związane z flotą cieni są wielowymiarowe. Po pierwsze, wiek tych jednostek – średnio 21 lat w porównaniu z globalną średnią 13 lat – oraz brak odpowiedniego ubezpieczenia zwiększają ryzyko katastrof ekologicznych, takich jak wycieki ropy. Przykładem jest katastrofa w Cieśninie Kerczeńskiej w grudniu 2024 roku, gdzie dwa rosyjskie tankowce, „Wołgonieft-212” i „Wołgonieft-239”, zatonęły, powodując skażenie Morza Czarnego.
Po drugie, tankowce te mogą być wykorzystywane do działań hybrydowych, takich jak sabotaż infrastruktury krytycznej. W grudniu 2024 roku tankowiec „Eagle S”, należący do floty cieni, był podejrzewany o uszkodzenie kabla energetycznego Estlink-2 w Zatoce Fińskiej, co wywołało alarm w Finlandii i Estonii. Takie incydenty wskazują, że flota cieni to nie tylko problem ekonomiczny, ale także zagrożenie dla bezpieczeństwa regionu.
Kontrole na Morzu Północnym. Kto pilnuje?
Państwa Europy Północnej, takie jak Wielka Brytania, Estonia i Finlandia, podjęły zdecydowane kroki w celu ograniczenia działalności rosyjskiej floty cieni na Morzu Północnym i Bałtyckim. Według holenderskiej gazety „de Volkskrant”, od października 2024 roku do czerwca 2025 roku Wielka Brytania przeprowadziła 343 inspekcje tankowców, Estonia ponad 1000, a Finlandia aż 1200. Te działania obejmują sprawdzanie dokumentów ubezpieczeniowych, certyfikatów bezpieczeństwa oraz tożsamości statków, aby upewnić się, że nie naruszają one sankcji UE i G7. Kraje te, świadome ryzyka ekologicznego i geopolitycznego, wprowadziły rygorystyczne procedury, które obejmują zarówno kontrole na wodach terytorialnych, jak i w wyłącznych strefach ekonomicznych.
Na przykład Estonia, po incydencie z tankowcem „Jaguar” w Zatoce Fińskiej w maju 2025 roku, wysłała okręty patrolowe, aby monitorować podejrzane jednostki. Gdy „Jaguar” zignorował wezwania estońskiej marynarki i wpłynął do rosyjskiej strefy ekonomicznej, Rosja odpowiedziała wysłaniem dwóch myśliwców, co pokazuje eskalację napięć. Finlandia z kolei powiązała tankowiec z floty cieni z uszkodzeniem kabla Estlink-2, co skłoniło ją do zaostrzenia kontroli i współpracy z NATO. Wielka Brytania, jako jeden z liderów sankcji wobec Rosji, nie tylko kontroluje statki, ale także nałożyła w lipcu 2025 roku sankcje na firmy powiązane z flotą cieni, takie jak Intershipping Services LLC z ZEA, odpowiedzialną za rejestrację statków pod banderą Gabonu.
W kontraście do tych działań Holandia pozostaje bierna. Jak donosi „de Volkskrant”, od początku 2025 roku holenderskie władze nie przeprowadziły ani jednej inspekcji tankowców floty cieni na Morzu Północnym, mimo że akwen ten jest kluczowym szlakiem dla rosyjskiej ropy. Ta pasywność budzi zdziwienie, zwłaszcza że inne kraje, takie jak Norwegia, Dania czy Szwecja, regularnie weryfikują dokumenty statków, aby ograniczyć ryzyko katastrof ekologicznych i sabotażu. Brak działań Holandii jest tym bardziej zaskakujący, że port w Rotterdamie, jeden z największych hubów paliwowych w Europie, mógłby odgrywać kluczową rolę w egzekwowaniu sankcji.
Holenderska bierność
Holenderskie ministerstwo infrastruktury tłumaczy brak inspekcji „ograniczeniami prawnymi” i „trudnościami technicznymi” związanymi z przeprowadzaniem kontroli na otwartym morzu. Urzędnicy wskazują, że prawo międzynarodowe, w tym traktaty o wolności żeglugi, ogranicza możliwość zatrzymywania i kontrolowania statków na wodach międzynarodowych. Jednak eksperci kwestionują te wyjaśnienia, wskazując, że inne kraje, takie jak Dania czy Estonia, skutecznie przeprowadzają inspekcje w oparciu o międzynarodowe konwencje morskie, które pozwalają na weryfikację ubezpieczenia i stanu technicznego statków.
Wewnętrzna debata polityczna w Holandii ujawnia narastającą frustrację. W 2025 roku partia Demokraci 66, pod wodzą Jana Paternotte, zainicjowała rezolucję wzywającą do zaostrzenia kontroli na Morzu Północnym, argumentując, że brak działań osłabia unijną solidarność i naraża region na ryzyko ekologiczne. Paternotte otwarcie krytykował rząd za opieszałość, wskazując, że Holandia, jako kraj o silnej tradycji morskiej, powinna odgrywać wiodącą rolę w ochronie Morza Północnego. Krytycy sugerują, że w tle mogą kryć się interesy gospodarcze – Rotterdam, jako globalny hub paliwowy, czerpie korzyści z handlu ropą, a zbyt rygorystyczne kontrole mogłyby wpłynąć na jego pozycję. Jednak holenderskie ministerstwo zaprzecza, jakoby decyzje były motywowane ekonomicznie, podkreślając trudności logistyczne i prawne.
Analiza pokazuje, że argumenty o „ograniczeniach prawnych” są częściowo naciągane. Konwencja Narodów Zjednoczonych o prawie morza (UNCLOS) pozwala na kontrole statków w wyłącznych strefach ekonomicznych, jeśli istnieje podejrzenie naruszenia międzynarodowych regulacji, takich jak brak ubezpieczenia czy zagrożenie dla środowiska. Kraje takie jak Norwegia czy Dania wykorzystują te przepisy, żądając od kapitanów tankowców przedstawienia dokumentów, co pozwala na identyfikację jednostek z floty cieni. Holenderska bierność może więc wynikać bardziej z braku woli politycznej niż rzeczywistych barier prawnych.
Tykająca bomba na wodzie
Rosyjska flota cieni to nie tylko problem geopolityczny, ale także ekologiczny. Tankowce należące do tej sieci są często stare, zdezelowane i nie spełniają międzynarodowych standardów bezpieczeństwa. Według raportu S&P Global Market Intelligence, średni wiek tych jednostek wynosi 21 lat, a ponad 800 z nich nie ma potwierdzonego ubezpieczenia, co zwiększa ryzyko katastrof ekologicznych. W grudniu 2024 roku dwa rosyjskie tankowce, „Wołgonieft-212” i „Wołgonieft-239”, zatonęły w Cieśninie Kerczeńskiej, powodując wyciek tysięcy ton oleju opałowego do Morza Czarnego. Greenpeace określił to jako jedną z największych katastrof ekologicznych w regionie.
Na Morzu Północnym potencjalny wyciek ropy miałby katastrofalne skutki dla ekosystemów Holandii, Niemiec i Danii. Morze to, choć mniej zamknięte niż Bałtyk, jest intensywnie eksploatowane przez rybołówstwo, turystykę i energetykę wiatrową. Historyczne katastrofy, takie jak wyciek z tankowca „Erika” u wybrzeży Francji w 1999 roku czy „Prestige” w 2002 roku u wybrzeży Hiszpanii, pokazały, jak niszczycielskie mogą być takie incydenty.
Wyciek z „Eriki” skaził 400 kilometrów wybrzeża, powodując śmierć dziesiątek tysięcy ptaków morskich i straty gospodarcze szacowane na miliardy euro. Na Morzu Północnym podobny scenariusz mógłby zagrozić nie tylko środowisku, ale także gospodarce regionu, w tym holenderskiemu sektorowi rybołówstwa i turystyki.
Dodatkowym zagrożeniem jest potencjalny sabotaż infrastruktury krytycznej. W grudniu 2024 roku tankowiec „Eagle S” był podejrzewany o uszkodzenie kabla Estlink-2, co wywołało obawy o celowe działania hybrydowe ze strony Rosji. Wcześniejsze incydenty, takie jak uszkodzenie gazociągu Balticconnector w 2023 roku czy kabli telekomunikacyjnych między Szwecją a Litwą, wskazują, że flota cieni może być wykorzystywana do destabilizacji infrastruktury energetycznej i komunikacyjnej. Morze Północne, z licznymi kablami podmorskimi i farmami wiatrowymi, jest szczególnie narażone na takie działania.
Flota pod ochroną Kremla
Rosyjska flota cieni nie działa w próżni – coraz częściej towarzyszą jej demonstracje siły ze strony Kremla. W czerwcu 2025 roku rosyjski okręt wojenny eskortował tankowce floty cieni przez Morze Północne, a w maju w Zatoce Fińskiej rosyjskie myśliwce Su-35 pojawiły się, gdy Estonia próbowała zatrzymać podejrzany statek „Jaguar”. Te działania są jasnym sygnałem dla NATO i UE: Rosja jest gotowa chronić swoje interesy, nawet kosztem eskalacji napięć. W przypadku incydentu z „Jaguar”, rosyjskie myśliwce wkroczyły w przestrzeń powietrzną Estonii, co wywołało ostry protest Tallina i wezwanie do większej obecności NATO na Bałtyku.
Takie demonstracje siły stawiają Europę przed dylematem: czy zaostrzenie kontroli tankowców może prowadzić do otwartych incydentów z Rosją? Z jednej strony, brak reakcji na działalność floty cieni pozwala Moskwie na dalsze omijanie sankcji i potencjalne akty sabotażu. Z drugiej strony, agresywne działania, takie jak zatrzymywanie statków na wodach międzynarodowych, mogą prowokować odpowiedzi militarne ze strony Rosji. NATO, pod wodzą sekretarza generalnego Marka Rutte, zapowiedziało w 2025 roku zwiększenie obecności wojskowej na Bałtyku, ale Morze Północne pozostaje mniej chronione, co czyni je podatnym na rosyjskie prowokacje.
Konsekwencje dla Europy i Polski
Holenderska bierność wobec floty cieni ma daleko idące konsekwencje dla całej Europy, w tym dla Polski. Po pierwsze, brak skutecznych kontroli osłabia unijne sankcje, umożliwiając Rosji dalsze finansowanie wojny na Ukrainie. Według Międzynarodowej Agencji Energetycznej, w 2024 roku flota cieni odpowiadała za transport 60 procent rosyjskiej ropy eksportowanej drogą morską, generując miliardy dolarów dochodu dla Kremla. Każdy tankowiec, który bez przeszkód przepływa przez Morze Północne, wzmacnia rosyjską machinę wojenną.
Po drugie, Polska, jako kraj z rosnącą infrastrukturą energetyczną na Bałtyku – w tym gazociągiem Baltic Pipe, kablami energetycznymi i planowanymi farmami wiatrowymi – jest bezpośrednio narażona na zagrożenia związane z flotą cieni. Incydent z maja 2025 roku, gdy rosyjski tankowiec wykonywał podejrzane manewry w pobliżu kabla energetycznego łączącego Polskę ze Szwecją, pokazał, że zagrożenie to nie jest teoretyczne. Polska Marynarka Wojenna skutecznie odstraszyła statek, ale brak współpracy ze strony Holandii może utrudniać podobne działania w przyszłości.
Po trzecie, brak jednolitego podejścia do kontroli floty cieni podważa solidarność UE i NATO w obliczu rosyjskich działań hybrydowych. Polska wzywa Brukselę do wprowadzenia skoordynowanych działań, takich jak wspólne patrole morskie czy strefy wolne od floty cieni. Propozycja 12 krajów, w tym Polski, Danii i Holandii, dotycząca kontroli ubezpieczenia tankowców jest krokiem w dobrym kierunku, ale wymaga pełnego zaangażowania wszystkich członków.










