Grupa Holendrów przeprowadziła nielegalne kontrole pojazdów na granicy z Niemcami, szukając migrantów. Akcję poparł Geert Wilders, lider skrajnej prawicy, podczas gdy rząd i policja krytykują działania obywateli. Spór o migrację, który doprowadził do upadku rządu, dominuje kampanię przed wyborami.
W weekend 7-8 czerwca 2025 roku kilkunastu Holendrów zorganizowało samozwańcze patrole na granicy z Niemcami, kontrolując pojazdy w poszukiwaniu migrantów – poinformował niemiecki dziennik „Die Welt”. Incydent, który miał miejsce na drodze łączącej Haren (Ems) w Dolnej Saksonii z Ter Apel w Holandii, gdzie znajduje się ośrodek dla osób ubiegających się o azyl, wywołał ożywioną debatę. Policja uznała działania za nielegalne, ale akcja zyskała poparcie lidera skrajnie prawicowej Partii na rzecz Wolności (PVV) Geerta Wildersa, podczas gdy minister ds. migracji David van Weel zaapelował o powstrzymanie się od brania prawa we własne ręce.
Nielegalne kontrole na granicy
Jak podaje „Die Welt”, grupa około 12 mężczyzn wyposażonych w kamizelki odblaskowe i latarki zatrzymywała samochody na drodze krajowej 408, prowadzącej z niemieckiego Haren do holenderskiego Ter Apel. Celem było sprawdzenie, czy w pojazdach nie znajdują się osoby nielegalnie przekraczające granicę. Ter Apel, miejscowość licząca 10 tysięcy mieszkańców, jest domem dla jednego z największych w Holandii ośrodków recepcyjnych, w którym przebywa około 2 tysięcy osób starających się o azyl. Duży ruch w ośrodku, związany z codzienną wymianą migrantów, budzi frustrację lokalnej społeczności.
Policja holenderska i niemiecka interweniowała, określając działania obywateli jako „nielegalne i niebezpieczne”.
– Kontrole graniczne to zadanie policji i straży granicznej – podkreślono w komunikatach służb.
Wilders popiera, rząd krytykuje
Akcja spotkała się z mieszanymi reakcjami polityków. Geert Wilders, lider PVV, nazwał ją „fantastyczną inicjatywą” i zapowiedział, że chętnie weźmie udział w kolejnych tego typu działaniach.
– Powinno tak być na całej granicy – stwierdził, wzywając rząd do rozmieszczenia żołnierzy w celu zaostrzenia kontroli granicznych. Wilders, znany z antyimigranckiej retoryki, uczynił kwestię migracji głównym tematem swojej kampanii przed przedterminowymi wyborami parlamentarnymi, które odbędą się 29 października 2025 roku.
Z kolei holenderski minister ds. migracji David van Weel, pełniący obowiązki po upadku rządu, wyraził zrozumienie dla frustracji obywateli, ale stanowczo potępił samowolne działania.
– Napływ osób ubiegających się o azyl musi zostać ograniczony. Opowiadamy się za surowszymi przepisami dotyczącymi azylu i dokładniejszymi kontrolami na granicy – powiedział van Weel, dodając: „Frustracja jest zrozumiała, ale nie należy brać prawa we własne ręce. Powinno się pozwolić policji i straży granicznej wykonywać ich pracę”.
Upadek rządu
Kontrowersje wokół patroli obywatelskich wpisują się w szerszy kontekst kryzysu politycznego w Holandii. W ubiegłym tygodniu rząd premiera Dicka Schoofa rozpadł się po tym, jak Geert Wilders wycofał swoich ministrów z koalicji, argumentując, że rząd nie zdołał wystarczająco zaostrzyć polityki migracyjnej. PVV, która wygrała wybory w 2023 roku i dysponuje 37 mandatami w 150-osobowej izbie niższej, od dawna naciskała na zamknięcie granic dla osób ubiegających się o azyl, zaostrzenie kontroli granicznych oraz deportację przestępców z podwójnym obywatelstwem.
Rozpad koalicji, w skład której wchodziły także VVD, NSC i BBB, doprowadził do ogłoszenia przedterminowych wyborów na 29 października. Kwestia migracji stała się centralnym tematem kampanii wyborczej, a działania takie jak patrole w Ter Apel dodatkowo podsycają napięcia społeczne.
Źródło: Die Welt










