Czy Opel stanie się chiński? Stellantis rozważa wykorzystanie platformy Leapmotor

Grupa Stellantis, właściciel marki Opel, rozważa produkcję nowego SUV-a opartego na chińskim modelu Leapmotor B10. Choć produkcja ma odbywać się w hiszpańskiej Saragossie, coraz częstsza współpraca z chińskimi producentami rodzi pytania o przyszłość europejskiej motoryzacji i niezależność technologiczno-projektową Opla.

  • Grupa Stellantis, właściciel m.in. marek Opel, Peugeot i Fiat, rozważa wykorzystanie chińskiej platformy Leapmotor B10 do produkcji nowego SUV-a Opla.
  • Współpraca ze spółką Leapmotor to element szerszej strategii Stellantisa, który posiada w niej udziały i planuje wspólną produkcję aut w Europie.
  • Fabryka w Saragossie (Hiszpania) ma być kluczowym ośrodkiem produkcyjnym – w planach mówi się o rocznych mocach sięgających 200 tysięcy pojazdów.
  • Stellantis zapewnia, że auta będą powstawać w Europie, co ma łagodzić obawy dotyczące „chińskiego pochodzenia” modeli.
  • Mimo to, DNA technologiczne nowego Opla ma wywodzić się z Chin, co budzi pytania o kierunek rozwoju marki i jej niezależność projektową.

Jeszcze kilka lat temu podobny scenariusz rzeczywiście wydawałby się czystą fantazją – symbolem tego, jak bardzo zmienił się świat motoryzacji. Opel, przez dekady uosabiający niemiecką inżynierską precyzję i solidność, dziś staje się częścią globalnej układanki, w której granice narodowe i tożsamość marek coraz bardziej się zacierają. W 2025 roku informacja, że Stellantis – właściciel Opla – planuje budowę nowego SUV-a w oparciu o chińską konstrukcję Leapmotor B10, nie wywołuje już szoku, lecz raczej konsternację i pytania o przyszłość europejskiej motoryzacji.

Chińskie firmy, jeszcze niedawno postrzegane jako producenci tanich, technologicznie przeciętnych pojazdów, dziś są pełnoprawnymi graczami na globalnej scenie. Leapmotor, dzięki partnerstwu ze Stellantisem, otwiera sobie drzwi do Europy, a europejski gigant zyskuje szansę na szybkie wprowadzenie nowych modeli w konkurencyjnych cenach. Z biznesowego punktu widzenia to posunięcie logiczne – współdzielenie platform, technologii i zakładów produkcyjnych pozwala ograniczyć koszty rozwoju i przyspieszyć wprowadzenie aut elektrycznych na rynek.

Problem pojawia się jednak na poziomie wizerunkowym i kulturowym. Opel przez lata był marką, z którą europejscy kierowcy się utożsamiali – kojarzył się z niemiecką jakością i tradycją. Dziś tożsamość marki wydaje się rozmywać. Kolejne modele Opla powstają na francuskich, włoskich, a wkrótce – chińskich platformach. Dla wielu klientów to symbol utraty autentyczności i dalszego „uśredniania” motoryzacji w imię efektywności.

Choć Stellantis zapewnia, że produkcja pozostanie w Europie – konkretnie w hiszpańskiej Saragossie – to faktyczny „gen” technologiczny nowego Opla będzie pochodził z Chin. To pokazuje, że globalizacja w branży motoryzacyjnej osiągnęła nowy etap: nie chodzi już o outsourcing produkcji, lecz o współtworzenie koncepcji pojazdów przez partnerów z różnych kontynentów.

Dla Stellantisa to może być opłacalna decyzja krótkoterminowo – niższe koszty, szybsze wdrożenie modeli elektrycznych, lepsza konkurencyjność wobec Tesli i chińskich producentów. Ale w dłuższej perspektywie rodzi pytanie o tożsamość i niezależność europejskiego przemysłu motoryzacyjnego. Czy Opel pozostanie marką z duszą, czy stanie się jedynie kolejnym logo przyklejonym do globalnej platformy?

Źródło: Les Echos