Eksperci: bez zmian Polska zapłaci setki milionów euro za elektrośmieci

Polska zbiera dziś średnio 14,6 kg elektroodpadów na mieszkańca – więcej niż średnia UE. Jednak raport „20 lat systemu ZSEE w Polsce: diagnoza, wyzwania i rekomendacje” ostrzega: system działa na granicy wydolności i bez zmian grożą mu koszty rzędu miliardów euro oraz narastająca szara strefa. Autorzy wskazują 12 filarów reformy, które mają przywrócić przejrzystość i stabilność.

  • Polska osiąga 14,6 kg elektroodpadów na mieszkańca wobec unijnej średniej 11,2 kg, ale przy metodologii „put on market” wskaźniki zbiórki spadają (cel UE to 65%, realnie ok. 42%).
  • Od 2028 r. KE może wprowadzić opłatę 2 euro za każdy kilogram niezebranego sprzętu – dla Polski oznaczałoby to 800 mln euro rocznie.
  • Problemem są dziś nietransparentne powiązania organizacji odzysku z zakładami przetwarzania – wypłacono już ponad 200 mln zł w formie dywidend.
  • Nadmiar mocy przerobowych (ponad 1 mln ton rocznie) sprzyja dumpingowi cenowemu i transferowi środków poza system.

Polska znalazła się dziś w kluczowym momencie dla przyszłości branży elektrorecyklingu. Eksperci podkreślają, że system gospodarowania zużytym sprzętem elektrycznym i elektronicznym (ZSEE) – funkcjonujący w kraju od 20 lat – wymaga pilnej przebudowy, większej przejrzystości i skutecznego egzekwowania prawa. W przeciwnym razie grozi mu dalsze narastanie luk systemowych, wzrost kosztów oraz ryzyko kryzysu, którego skutki mogą odczuć zarówno przedsiębiorcy, jak i konsumenci. Takie wnioski płyną z raportu „20 lat systemu ZSEE w Polsce: diagnoza, wyzwania i rekomendacje”, przygotowanego przez ElektroEko we współpracy z WEEE Forum.

Na pierwszy rzut oka statystyki wyglądają obiecująco – w Polsce udaje się zebrać średnio 14,6 kg elektroodpadów na mieszkańca, co przewyższa unijną średnią wynoszącą 11,2 kg. Jednak autorzy raportu podkreślają, że ten wskaźnik nie odzwierciedla faktycznej skuteczności systemu. Kluczowy problem leży w sposobie wyznaczania celów. Zgodnie z unijnymi przepisami poziom zbiórki liczony jest jako procent masy nowego sprzętu wprowadzonego na rynek. W praktyce oznacza to, że im więcej konsumenci kupują, tym wyższe stają się wymagania wobec systemu zbiórki.

Taki model – jak wskazują eksperci – prowadzi do paradoksów. W latach 2010–2022 zarówno sprzedaż sprzętu, jak i ilość zbieranych elektroodpadów systematycznie rosła, jednak mimo to średni wskaźnik zbiórki w Unii Europejskiej spadł do ok. 42 proc., podczas gdy obowiązujący cel wynosi 65 proc.. Oznacza to, że większość państw członkowskich, w tym Polska, nie jest w stanie spełnić wymogów narzucanych przez obecny system.

– To dowód, że obecny sposób wyznaczania celów jest oderwany od realiów rynkowych – podkreśla Pascal Leroy, dyrektor generalny WEEE Forum. Jak dodaje, o skuteczności powinno decydować nie odniesienie do masy nowo sprzedanych urządzeń, lecz do realnego tonażu sprzętu, który faktycznie staje się odpadem. Eksperci są zgodni, że brak reformy oznacza narastanie problemów, które mogą przełożyć się na wzrost kosztów funkcjonowania całego systemu i w konsekwencji obciążyć zarówno branżę, jak i konsumentów. W ich ocenie kluczowe jest:

  • zwiększenie przejrzystości danych i kontroli nad przepływem sprzętu,
  • uszczelnienie systemu raportowania i rozliczeń,
  • dopasowanie celów zbiórki do faktycznej ilości sprzętu wycofywanego z użycia,
  • skuteczne egzekwowanie obowiązków wobec wszystkich podmiotów działających na rynku.

Nowe obciążenia

Komisja Europejska w ramach swoich prac nad przyszłym budżetem unijnym zapowiedziała możliwość wprowadzenia od 2028 r. dodatkowej opłaty w wysokości 2 euro za każdy kilogram niezebranego sprzętu elektrycznego i elektronicznego. Choć nie jest to jeszcze obowiązująca regulacja, a jedynie element dyskusji przedstawiony przez przewodniczącą Ursulę von der Leyen, potencjalne skutki finansowe dla Polski byłyby ogromne. Według szacunków ElektroEko, roczne obciążenie mogłoby sięgnąć ponad 800 mln euro, co – jak ostrzega prezes organizacji Grzegorz Skrzypczak – stanowiłoby realne zagrożenie zarówno dla producentów i konsumentów, jak i dla samego państwa. Dlatego niezbędne jest odpowiednie przygotowanie systemu, aby uniknąć tak wysokich kosztów.

Raport, z którego pochodzą te ostrzeżenia, zwraca uwagę także na ewolucję szarej strefy w obszarze gospodarowania elektroodpadami. Głównym problemem nie są już – jak dawniej – fikcyjne dokumenty potwierdzające zbiórkę czy przetwarzanie, ale nietransparentne powiązania kapitałowe i organizacyjne pomiędzy zakładami przetwarzania a organizacjami odzysku. Coraz częściej zakłady te zakładają własne organizacje odzysku, a następnie transferują znaczne środki z systemu w formie dywidend.

Zjawisko to nasila się w warunkach spadającej sprzedaży sprzętu i nadmiaru mocy przerobowych, które przekraczają obecnie milion ton rocznie. Według Grzegorza Skrzypczaka, w takich warunkach ryzyko nieuczciwych praktyk „dramatycznie rośnie”. Bliskie powiązania finansowe i organizacyjne prowadzą bowiem do niskiej przejrzystości finansowej, a także do stosowania dumpingu cenowego, którego celem jest eliminacja konkurencji.

Efektem takich działań jest osłabienie zaufania do systemu oraz utrata środków, które powinny być przeznaczane na faktyczną zbiórkę, recykling i edukację ekologiczną. Według danych z Krajowego Rejestru Sądowego, kwota wypłaconych zysków w ramach tego typu struktur przekroczyła już 200 mln złotych, co – zdaniem ekspertów – pokazuje skalę problemu i potrzebę pilnych zmian systemowych.

Źródło: ElektroEko