Minister energii Miłosz Motyka zapowiedział, że decyzja o ewentualnym przedłużeniu mrożenia cen energii na 2026 rok zapadnie dopiero późną jesienią – donosi TVN24. W tle trwa polityczny spór o ustawę wiatrakową, która miała ułatwić inwestycje w OZE, ale budzi kontrowersje i grozi wetem prezydenta Karsolve. Wysokie rachunki, presja społeczna i napięcia między rządem a prezydentem komplikują sytuację.
24 lipca 2025 roku minister energii Miłosz Motyka ogłosił, że decyzja o przedłużeniu mrożenia cen energii na 2026 rok zostanie podjęta dopiero późną jesienią. Brak konkretów wzmaga niepewność wśród Polaków, którzy zmagają się z rosnącymi rachunkami za prąd. W tle toczy się polityczny spór o ustawę wiatrakową, która miała ułatwić rozwój odnawialnych źródeł energii, ale została powiązana z przepisami o cenach energii, co wywołało kontrowersje i groźbę weta prezydenta Karola Nawrockiego.
Skąd się wzięło mrożenie cen energii?
Mrożenie cen energii w Polsce rozpoczęło się w 2022 roku w odpowiedzi na gwałtowny wzrost cen energii wywołany wojną w Ukrainie, zakłóceniami w dostawach gazu i rosnącymi kosztami uprawnień do emisji CO2. W październiku 2022 roku Sejm przyjął ustawę o zamrożeniu cen prądu dla gospodarstw domowych na poziomie z 2022 roku, wprowadzając limity zużycia (2000, 2600 lub 3000 kWh rocznie w zależności od kategorii odbiorców). Po przekroczeniu limitów odbiorcy płacili według stawek rynkowych, które w 2023 roku wzrosły nawet o 50%. W kolejnych latach, w 2023 i 2024 roku, rząd wprowadzał kolejne ustawy osłonowe, oferując dopłaty do rachunków i ulgi dla najbardziej potrzebujących, takich jak rodziny wielodzietne czy osoby z niepełnosprawnościami.
Społeczeństwo przyjęło te działania z ulgą, choć nie obyło się bez krytyki. Wielu konsumentów, zwłaszcza w regionach bez dostępu do alternatywnych źródeł ogrzewania, skarżyło się na limity zużycia, które zmuszały do płacenia wysokich stawek rynkowych. Na rynku energii mrożenie cen wywołało zniekształcenia, zniechęcając do inwestycji w efektywność energetyczną i OZE, a także obciążając budżet państwa kosztami dopłat, które w 2023 roku wyniosły ponad 20 miliardów złotych. Pomimo tych problemów mrożenie cen stało się symbolem rządowego wsparcia w walce z inflacją i rosnącymi kosztami życia.
Co wiadomo o planach na 2026 rok?
Minister Miłosz Motyka zapowiedział, że decyzja o przedłużeniu mrożenia cen energii na 2026 rok zapadnie dopiero późną jesienią, co wywołało falę spekulacji. Brak konkretów wynika z politycznego pata wokół ustawy wiatrakowej, która miała ułatwić inwestycje w farmy wiatrowe, ale zawiera także przepisy dotyczące cen energii. Ustawa, przyjęta przez Sejm, budzi kontrowersje, szczególnie w kontekście liberalizacji zasad budowy wiatraków, co może prowadzić do weta prezydenta Karola Nawrockiego, popieranego przez PiS.
Rząd rozważa kilka scenariuszy: przedłużenie obecnego systemu mrożenia cen z limitami zużycia, wprowadzenie osobnej ustawy dotyczącej tylko cen energii lub opracowanie alternatywnego projektu, który skupi się na wsparciu najuboższych. Brak jasnych deklaracji zwiększa niepewność wśród gospodarstw domowych i firm, które planują budżety na kolejny rok.
Mrożenie cen – ratunek czy problem?
Mrożenie cen energii ma zarówno zwolenników, jak i krytyków. Do głównych zalet należy ochrona budżetów domowych przed gwałtownymi podwyżkami, co pomaga stabilizować inflację i zapobiega ubóstwu energetycznemu. W 2023 roku, według danych GUS, inflacja w sektorze energii wynosiła 12,5%, ale bez mrożenia mogłaby sięgnąć nawet 20%. Osłony pozwoliły także na utrzymanie stabilności społecznej w okresie wysokich cen gazu i węgla, co było szczególnie istotne dla rodzin o niskich dochodach.
Jednak mrożenie cen ma poważne wady. Sztuczne utrzymywanie niskich cen zniechęca do oszczędzania energii i inwestowania w efektywność energetyczną, taką jak termomodernizacja czy fotowoltaika. Budżet państwa ponosi ogromne koszty dopłat, które w 2024 roku przekroczyły 25 miliardów złotych, co ogranicza środki na inne cele, jak inwestycje w OZE. Eksperci, jak prof. Jan Popczyk, twierdzą, że mrożenie cen opóźnia transformację energetyczną, utrzymując Polskę w zależności od węgla, który odpowiada za 70% produkcji energii elektrycznej.
Energetyczna niepewność. Co robią inne kraje?
W Europie podejście do regulacji cen energii różni się w zależności od kraju. Niemcy i Francja, które w 2022 roku wprowadziły osłony cenowe podobne do polskich, w 2024 roku zaczęły od nich odchodzić, stawiając na precyzyjne wsparcie dla najuboższych, takie jak bony energetyczne i ulgi podatkowe. Na przykład w Niemczech w 2024 roku wprowadzono program dopłat do rachunków dla rodzin o dochodach poniżej 2000 euro miesięcznie, co kosztowało budżet 5 miliardów euro, ale nie zakłócało rynku. W Hiszpanii zastosowano obniżki VAT na energię elektryczną z 21% do 5%, co obniżyło rachunki bez sztucznego zamrażania cen.
Kraje skandynawskie promują wolny rynek energii, wspierając inwestycje w OZE i efektywność energetyczną. W efekcie ceny prądu w Szwecji są o 30% niższe niż w Polsce, dzięki wysokiemu udziałowi energii odnawialnej (60% w miksie energetycznym). W Polsce, gdzie OZE stanowi zaledwie 15% produkcji energii, brak długoterminowej strategii i opóźnienia w inwestycjach w wiatraki czy fotowoltaikę utrzymują wysokie koszty. Unijna zasada TPA (Third Party Access), umożliwiająca wybór dostawcy energii, działa w Polsce od 2007 roku, ale tylko 1% odbiorców zmienia dostawcę, co świadczy o słabej konkurencji na rynku.
Polityka vs energetyka. Gra o rachunki i głosy
Mrożenie cen energii stało się w Polsce nie tylko narzędziem gospodarczym, ale i politycznym. W obliczu wyborów parlamentarnych w 2027 roku rząd Donalda Tuska, borykający się z krytyką po przegranych wyborach prezydenckich w 2025 roku, wykorzystuje temat cen energii do budowania poparcia społecznego. Spór o ustawę wiatrakową, która łączy liberalizację zasad budowy farm wiatrowych z przepisami o cenach energii, zaostrza konflikt z prezydentem Karolem Nawrockim, popieranym przez PiS. Prezydent, który wygrał wybory z poparciem 50,89% głosów, może zawetować ustawę, co opóźni decyzje o cenach energii i zwiększy niepewność.
Społeczeństwo, zmęczone wysokimi rachunkami, oczekuje konkretnych działań. Według sondaży CBOS z 2025 roku, 60% Polaków negatywnie ocenia politykę energetyczną rządu, a 70% popiera dalsze mrożenie cen.
Co nas czeka zimą i w 2026 roku?
Zbliżająca się zima 2025/2026 i decyzje dotyczące 2026 roku rysują kilka możliwych scenariuszy. Pierwszy zakłada przedłużenie obecnego systemu mrożenia cen z limitami zużycia, co kosztowałoby budżet kolejne 20–30 miliardów złotych, ale zapewniło ulgę gospodarstwom domowym. Drugi scenariusz to częściowe odmrożenie cen, z wyższymi limitami zużycia i większym wsparciem dla najuboższych, co mogłoby kosztować 10–15 miliardów złotych, ale wymagałoby szybkiego uchwalenia nowej ustawy. Trzeci, mniej prawdopodobny, to całkowite odejście od mrożenia na rzecz precyzyjnego wsparcia, jak bony energetyczne, co zminimalizowałoby zakłócenia na rynku, ale mogłoby spotkać się z niezadowoleniem społecznym.
Skutki tych scenariuszy będą różne. Przedłużenie mrożenia zapewni krótkoterminową ulgę, ale obciąży budżet i opóźni transformację energetyczną. Częściowe odmrożenie może zwiększyć rachunki dla średniozamożnych, co wywoła protesty. Wsparcie dla najuboższych, choć zrównoważone, wymaga sprawnego systemu dystrybucji, którego Polska wciąż nie ma. Dla konsumentów kluczowe będzie oszczędzanie energii – inwestycje w termomodernizację, fotowoltaikę czy pompy ciepła mogą obniżyć rachunki nawet o 30%.