Intel rezygnuje z Polski. Co poszło nie tak?

Fot. Intel.
Fot. Intel.

24 lipca 2025 roku Intel ogłosił rezygnację z budowy fabryki półprzewodników w Miękini pod Wrocławiem, wartej 4,6 miliarda dolarów, która miała stworzyć 2000 miejsc pracy i uczynić Polskę kluczowym ogniwem europejskiego łańcucha dostaw chipów. Decyzja, będąca częścią globalnej strategii cięć kosztów o 17 miliardów dolarów, obejmuje także porzucenie projektu w Niemczech.

Decyzja Intela o wycofaniu się z inwestycji w Miękini pod Wrocławiem, ogłoszona 24 lipca 2025 roku, wywołała szok w Polsce. Zapowiadana od 2023 roku fabryka półprzewodników, warta 4,6 miliarda dolarów, miała być największą zagraniczną inwestycją w historii kraju, tworząc 2000 wysoko wykwalifikowanych miejsc pracy i wzmacniając pozycję Dolnego Śląska jako centrum technologicznego.

Projekt miał uczynić Polskę kluczowym elementem unijnego programu EU Chips Act, którego celem jest podwojenie udziału Europy w globalnej produkcji chipów do 20% do 2030 roku. Tymczasem Intel, zmagający się z globalnymi problemami finansowymi, zrezygnował nie tylko z Miękini, ale także z inwestycji w Magdeburgu w Niemczech, konsolidując produkcję w Azji.

Projekt, który miał zmienić region

W czerwcu 2023 roku Intel ogłosił ambitny plan budowy Zakładu Integracji i Testowania Półprzewodników w Miękini, na terenie Legnickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej pod Wrocławiem. Inwestycja o wartości 4,6 miliarda dolarów miała być kluczowym elementem europejskiego łańcucha dostaw chipów, łącząc istniejącą fabrykę wafli krzemowych w Irlandii i planowany zakład w Magdeburgu. Zakład w Miękini, którego budowa miała ruszyć w 2024 roku i zakończyć się w 2027 roku, specjalizowałby się w integracji i testowaniu układów scalonych, kluczowych dla komputerów, smartfonów i systemów AI. Projekt obiecywał 2000 miejsc pracy, głównie dla inżynierów i techników, oraz rozwój lokalnego ekosystemu dostawców i usług, co miało przynieść Dolnemu Śląskowi impuls gospodarczy porównywalny z inwestycjami LG czy Toyoty w regionie.

Polska, dzięki Miękini, miała stać się częścią unijnego EU Chips Act, który dąży do zmniejszenia zależności Europy od azjatyckich producentów, takich jak TSMC, ASML czy GlobalFoundries, kontrolujących 90% globalnego rynku chipów. TSMC, dominujący na Tajwanie, produkuje 50% światowych półprzewodników, podczas ASML dostarcza maszyny do litografii, kluczowe dla zaawansowanej produkcji. Polska, z silnym zapleczem technologicznym w postaci Politechniki Wrocławskiej i rosnącym sektorem IT, miała szansę dołączyć do tego grona, wzmacniając pozycję Europy w technologicznym wyścigu.

Powody wycofania. Nowa strategia Intela czy sygnał ostrzegawczy?

Decyzja Intela o rezygnacji z inwestycji w Polsce i Niemczech wynika z nowej strategii firmy, ogłoszonej przez CEO Lip-Bu Tana podczas prezentacji wyników za II kwartał 2025 roku. Tan, który objął stanowisko w marcu 2025 roku, stwierdził, że firma „inwestowała zbyt wiele, zbyt szybko, bez odpowiedniego popytu”, co doprowadziło do „nadmiernego rozdrobnienia” sieci fabryk i niewykorzystania mocy produkcyjnych. Intel, zmagający się z 2,9 miliarda dolarów straty netto w II kwartale 2025 roku (po 1,6 miliarda w I kwartale), zredukował 15% globalnej kadry (około 17 500 pracowników) i planuje obniżyć koszty operacyjne o 17 miliardów dolarów w 2025 roku. W ramach tej strategii firma konsoliduje zakłady w Azji, przenosząc operacje z Kostaryki do Wietnamu i Malezji, gdzie koszty są niższe, a popyt na chipy bardziej stabilny.

Czy Polska ponosi odpowiedzialność za fiasko? Rząd Donalda Tuska, po objęciu władzy w grudniu 2023 roku, renegocjował warunki inwestycji, domagając się większych nakładów Intela na polską naukę i badania, co opóźniło proces notyfikacji pomocy publicznej w KE – donosił „Dziennik Gazeta Prawna” w lutym 2024 roku. W efekcie Intel we wrześniu 2024 roku ogłosił dwuletnie opóźnienie projektu, a w lipcu 2025 roku całkowicie z niego zrezygnował. Krytycy zarzucają rządowi brak skutecznej dyplomacji gospodarczej, wskazując, że 7,4 miliarda złotych pomocy publicznej było gotowe, a KE dała zielone światło.

Rezygnacja Intela z inwestycji w Miękini to poważny cios dla polskiej gospodarki i wizerunku. Utrata 2000 miejsc pracy, głównie wysoko wykwalifikowanych stanowisk dla inżynierów, oznacza nie tylko straty dla lokalnej społeczności, ale także brak impulsu dla rozwoju sektora zaawansowanych technologii na Dolnym Śląsku. Projekt miał generować popyt na usługi budowlane, logistyczne i edukacyjne, wspierając lokalne firmy i uczelnie, takie jak Politechnika Wrocławska, która w 2023 roku podpisała list intencyjny z Intelem w sprawie współpracy badawczo-rozwojowej.

Polityczne konsekwencje są równie istotne. Były premier Mateusz Morawiecki i politycy PiS krytykują rząd Donalda Tuska, zarzucając mu nieudolność w negocjacjach i opieszałość w finalizacji wsparcia publicznego.

Co z Niemcami? Podobny los, ale inny kontekst

Decyzja Intela o rezygnacji z budowy fabryki w Magdeburgu w Niemczech, wartej 30 miliardów euro, wywołała równie duże rozczarowanie. Projekt, wspierany przez 10 miliardów euro pomocy publicznej od niemieckiego rządu, miał być największym zakładem produkcji półprzewodników w Europie, produkującym wafle krzemowe dla zaawansowanych chipów. Niemcy, podobnie jak Polska, liczyły na wzmocnienie pozycji w ramach EU Chips Act, który ma na celu zmniejszenie zależności od azjatyckich dostawców. Jednak nawet Niemcy, z ich silną gospodarką i stabilnym systemem wsparcia inwestycji, nie zdołały zatrzymać Intela, co sugeruje, że decyzja wynika przede wszystkim z globalnej strategii firmy, a nie lokalnych problemów.

Niemcy zaoferowały Intelowi znacznie większe subsydia niż Polska (10 miliardów euro wobec 7,4 miliarda złotych, czyli około 1,7 miliarda euro), a także zaawansowaną infrastrukturę i dostęp do wykwalifikowanej kadry. Jednak Lip-Bu Tan w swoim oświadczeniu podkreślił, że kluczowym problemem jest brak wystarczającego popytu na chipy, co sprawia, że nowe fabryki w Europie są nieopłacalne. W przeciwieństwie do Polski, Niemcy mają silniejszy ekosystem technologiczny, z firmami jak Infineon czy Bosch, co daje im większe szanse na przyciągnięcie alternatywnych inwestycji. Polska, mimo dynamicznego rozwoju sektora IT, pozostaje w trudniejszej pozycji, co podkreśla konieczność bardziej agresywnej polityki przyciągania inwestorów.

Europa a Azja

Decyzja Intela o konsolidacji zakładów w Azji, szczególnie w Wietnamie i Malezji, oraz zamknięciu mniejszych operacji w Kostaryce, wskazuje na strategiczny zwrot ku regionom o niższych kosztach i większej stabilności popytu. Azja, zdominowana przez TSMC, Samsunga i chińskie SMIC, kontroluje 90% globalnej produkcji chipów, a kraje takie jak Malezja i Wietnam oferują tanią siłę roboczą i rozwinięte ekosystemy dostawców. Intel, przenosząc operacje z Kostaryki do Azji, chce obniżyć koszty i lepiej dostosować się do potrzeb klientów, takich jak producenci elektroniki i motoryzacji, którzy coraz częściej zamawiają chipy bezpośrednio z Azji.

Unijny EU Chips Act, wprowadzony w 2023 roku, miał na celu odwrócenie tej tendencji, zwiększając europejski udział w rynku chipów do 20% do 2030 roku. Jednak decyzja Intela podważa te ambicje, sugerując, że Europa nadal przegrywa z Azją w wyścigu technologicznym. Geopolityczne ryzyko związane z zależnością od Tajwanu, gdzie produkuje się większość zaawansowanych chipów, oraz napięcia wokół Morza Południowochińskiego, skłaniają Europę do działania, ale brak dużych kontraktów i wolniejsze tempo inwestycji hamują postęp. Długoterminowo Europa ryzykuje dalszą zależność technologiczną od regionu Indo-Pacyfiku, co może mieć poważne konsekwencje dla bezpieczeństwa gospodarczego i militarnego.

Podłącz się do źródła najważniejszych informacji z rynku energii i przemysłu