Niemiecka Ecosia kontra Google. Kto powinien sterować Chrome’em?

Fot. Unsplash.

Ecosia, berlińska wyszukiwarka non-profit, która przeznacza dochody z reklam na zalesianie, rzuca rękawicę gigantowi technologicznemu – Alphabetowi. W swojej propozycji Ecosia sugeruje przejęcie nadzoru nad Google Chrome, najpopularniejszą przeglądarką świata, i zarządzanie nią w modelu non-profit przez niezależną fundację.

W świecie technologii, gdzie giganci tacy jak Alphabet, właściciel Google, od lat dominują rynek, pojawienie się challengera w postaci Ecosii budzi emocje. Ta berlińska wyszukiwarka non-profit, założona w 2009 roku przez Christiana Krolla, zyskała popularność dzięki swojej misji: dochody z reklam przeznacza na sadzenie drzew, finansując od początku działalności posadzenie ponad 200 milionów drzew w 35 krajach. Ecosia zaskoczyła świat, składając śmiałą propozycję przejęcia nadzoru nad Google Chrome – przeglądarką używaną przez 65% internautów na świecie, według danych StatCounter.

Propozycja Ecosii nie powstała w próżni – jest odpowiedzią na unijny Akt o Rynkach Cyfrowych (Digital Markets Act, DMA), który wszedł w życie w 2023 roku. DMA to przełomowy zestaw regulacji, którego celem jest ograniczenie monopolu tzw. strażników dostępu – gigantów technologicznych, takich jak Alphabet, Apple, Amazon czy Meta, którzy kontrolują kluczowe platformy cyfrowe. Regulacje nakładają na tych graczy obowiązki, takie jak zapewnienie interoperacyjności usług, umożliwienie użytkownikom wyboru alternatywnych aplikacji czy zakaz faworyzowania własnych produktów. W przypadku naruszeń DMA przewiduje surowe kary, sięgające nawet 10% rocznych przychodów firmy.

Ecosia, powołując się na DMA, argumentuje, że przejęcie nadzoru nad Chrome’em przez niezależną fundację mogłoby być praktycznym testem tych regulacji. Propozycja ta wpisuje się w szerszy kontekst działań UE, która w 2025 roku zintensyfikowała egzekwowanie DMA, nakładając na Alphabet karę w wysokości 2,4 miliarda euro za nadużywanie pozycji dominującej w wynikach wyszukiwania.

Jak miałoby to działać?

Ecosia proponuje stworzenie niezależnej fundacji, która przez 10 lat nadzorowałaby rozwój Google Chrome. W radzie fundacji zasiedliby przedstawiciele organizacji społeczeństwa obywatelskiego, takich jak grupy zajmujące się prywatnością cyfrową, otwartymi standardami czy zrównoważonym rozwojem. Fundacja działałaby w modelu non-profit, co oznacza, że wszelkie przychody generowane przez Chrome – na przykład z reklam w przeglądarce czy współpracy z partnerami – byłyby reinwestowane w rozwój produktu lub projekty społeczne, takie jak zalesianie czy edukacja cyfrowa.

Priorytety fundacji, jak podkreśla Ecosia, obejmowałyby trzy kluczowe obszary. Po pierwsze, zwiększenie prywatności użytkowników poprzez ograniczenie śledzenia danych i wprowadzenie bardziej przejrzystych ustawień prywatności. Po drugie, promowanie otwartych standardów, które umożliwiłyby większą interoperacyjność między przeglądarkami i innymi usługami internetowymi, przeciwdziałając monopolistycznym praktykom Alphabetu. Po trzecie, decyzje technologiczne dotyczące Chrome’a byłyby podejmowane w sposób przejrzysty, z udziałem społeczności użytkowników i ekspertów, co stanowiłoby kontrast do obecnego, zamkniętego modelu zarządzania.

Taka wizja brzmi ambitnie, ale budzi pytania o praktyczną realizację. Chrome, z jego 3,4 miliarda użytkowników, to nie tylko przeglądarka, ale także platforma integrująca usługi Google, takie jak Gmail, YouTube czy Dysk Google. Oddanie jej pod zarząd fundacji mogłoby wymagać od Alphabetu rezygnacji z części kontroli nad ekosystemem, co wydaje się mało prawdopodobne bez zewnętrznej presji regulacyjnej. Ecosia przyznaje, że jej propozycja to bardziej wezwanie do debaty niż gotowy plan, ale podkreśla, że DMA daje UE narzędzia, by zmusić Big Tech do takich zmian.

Symboliczna zmiana paradygmatu?

Dotychczas rozwój przeglądarek internetowych był ściśle powiązany z interesami biznesowymi ich twórców. Google Chrome, podobnie jak Safari Apple’a czy Edge Microsoftu, jest narzędziem do promowania usług macierzystych firm, zbierania danych użytkowników i generowania zysków z reklam. Propozycja Ecosii, by przekształcić Chrome w cyfrową infrastrukturę zarządzaną jako dobro publiczne, jest rewolucyjnym pomysłem, który mógłby zmienić sposób, w jaki myślimy o technologii. Wyobraźmy sobie przeglądarkę, która zamiast maksymalizować zyski, stawia na pierwszym miejscu prywatność, dostępność i zrównoważony rozwój – to wizja, która inspiruje, ale budzi też wątpliwości.

Dla Ecosii, która od lat buduje swoją markę na wartościach ekologicznych i społecznych, propozycja ta jest naturalnym krokiem. Firma już teraz pokazuje, że można prowadzić działalność technologiczną w sposób zrównoważony – jej serwery działają na energii odnawialnej, a użytkownicy mogą śledzić, ile drzew zasadzono dzięki ich wyszukiwaniom. Jednak przejęcie Chrome’a to zupełnie inny poziom wyzwania.

Znaczenie dla użytkowników i rynku

Propozycja Ecosii, choć na razie teoretyczna, mogłaby mieć daleko idące skutki dla użytkowników i rynku technologicznego. Po pierwsze, większe skupienie na prywatności użytkowników mogłoby zmusić inne przeglądarki, takie jak Safari czy Edge, do podniesienia standardów w tym zakresie. Wyobraźmy sobie Chrome’a, który domyślnie blokuje śledzenie reklamowe lub oferuje użytkownikom pełną kontrolę nad danymi – to mogłoby zmienić oczekiwania internautów wobec technologii.

Po drugie, przejęcie Chrome’a przez fundację non-profit stworzyłoby presję konkurencyjną na innych strażników dostępu. Jeśli Alphabet zostałby zmuszony do oddania kontroli nad przeglądarką, mogłoby to otworzyć drzwi dla podobnych działań wobec innych platform Big Tech, takich jak App Store Apple’a czy Marketplace Facebooka. DMA już teraz zmusza gigantów do otwierania swoich ekosystemów – na przykład Apple w 2024 roku umożliwił instalację aplikacji z alternatywnych źródeł w UE – a propozycja Ecosii mogłaby przyspieszyć ten trend.

Po trzecie, sukces Ecosii pokazałby, że Big Tech można zmusić do współdzielenia władzy, dając użytkownikom i mniejszym graczom większy wpływ na kształt internetu. Jednak krytycy wskazują na potencjalne trudności. Zarządzanie Chrome’em w modelu non-profit wymagałoby ogromnych środków finansowych, a model Ecosii, oparty na reklamach, może nie być skalowalny dla produktu o takiej złożoności. Istnieje też ryzyko, że fundacja mogłaby zostać sparaliżowana przez biurokrację lub naciski polityczne, co osłabiłoby jej skuteczność.

Źródło: Bloomberg