Pokój cłami pisany? Chiny i USA grają w dyplomację i siłę

Fot. Weldon.
Fot. Weldon.

„Nie ma zwycięzców w wojnie celnej” – powiedział Guo Jiakun, chiński minister handlu, podczas rozmów w Sztokholmie w lipcu 2025 roku, gdzie delegacje USA i Chin przedłużyły rozejm w eskalującej wojnie handlowej. Spotkanie, które miało przynieść przełom w napiętych relacjach między dwiema największymi gospodarkami świata, ujawniło złożoną grę dyplomatyczną, w której dialog przeplata się z groźbami i asertywnością.

Stosunki chińsko-amerykańskie od lat balansują na krawędzi współpracy i konfrontacji, a ostatnie spotkanie w Sztokholmie w lipcu 2025 roku, gdzie delegacje USA i Chin dyskutowały o przedłużeniu rozejmu w wojnie celnej, jest tego wyraźnym przykładem. Chińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych podkreślało potrzebę „dialogu opartego na równości i wzajemnym szacunku”, podczas gdy USA groziły sankcjami wtórnymi wobec krajów kupujących rosyjską ropę, w tym Chin. Jak zauważył Guo Jiakun, chiński minister handlu, „nie ma zwycięzców w wojnie celnej” – słowa te odzwierciedlają zarówno nadzieję na deeskalację, jak i świadomość, że obecny rozejm jest kruchy.

Wojna celna, która w 2025 roku osiągnęła nowy poziom intensywności, jest nie tylko starciem gospodarczym, ale także walką o globalną dominację. Dialog w Sztokholmie, prowadzony przez amerykańskiego sekretarza skarbu Scotta Bessenta i chińskiego wicepremiera He Lifenga, miał na celu przedłużenie zawieszenia wysokich ceł, ale brak konkretnych ustaleń co do ich przyszłości budzi niepokój. W tle toczą się spory o rosyjską ropę, technologię i wpływy geopolityczne, które komplikują relacje nie tylko między Pekinem a Waszyngtonem, ale także między Chinami a Unią Europejską.

Wojna celna między USA a Chinami, która eskalowała wiosną 2025 roku, osiągnęła punkt kulminacyjny, gdy administracja Donalda Trumpa podniosła cła na chińskie towary do poziomu 125–145%, a Chiny odpowiedziały taryfami w wysokości 125% na import z USA. Te drastyczne kroki, rozpoczęte w odpowiedzi na nierównowagę handlową i subsydiowanie chińskich firm, praktycznie zawiesiły wymianę handlową między dwiema największymi gospodarkami świata. W maju 2025 roku, po rozmowach w Genewie, obie strony zgodziły się na tymczasowe obniżenie ceł – do 30% dla USA i 10% dla Chin – dając sobie 90 dni na negocjacje. Spotkanie w Sztokholmie 28 lipca 2025 roku przedłużyło ten rozejm o kolejne trzy miesiące, ale brak konkretnych ustaleń budzi pytania o długoterminowe intencje.

Decyzja o utrzymaniu niższych stawek celnych wynika z presji zarówno gospodarczej, jak i politycznej. W USA przedsiębiorstwa, takie jak FedEx czy Boeing, lobbują za dostępem do chińskiego rynku, podczas gdy Chiny borykają się z nadprodukcją, którą muszą przekierować na inne rynki, np. do Azji Południowo-Wschodniej czy Europy. Przedłużenie rozejmu pozwala obu stronom zyskać czas na reorganizację strategii handlowych, ale brak jasnego harmonogramu wskazuje, że niepewność jest częścią gry. Jak zauważył Scott Bessent, „osiągnęliśmy znaczący postęp, ale to dopiero początek”. Dla globalnej gospodarki, która według prognoz może spowolnić do 2% wzrostu w 2025 roku, ta pauza jest chwilową ulgą, ale nie rozwiązuje fundamentalnych problemów, takich jak nierównowaga handlowa czy subsydiowanie chińskiego eksportu.

Dyplomacja w retoryce, asertywność w działaniu

Chińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, ustami rzecznika Lin Jiana, podkreśla, że Pekin dąży do dialogu opartego na „równości, wzajemnym szacunku i konsensusie”. Ta retoryka, charakterystyczna dla chińskiej dyplomacji, ma na celu przedstawienie Chin jako odpowiedzialnego gracza na arenie międzynarodowej, otwartego na negocjacje i współpracę. Jednak w praktyce Pekin wykazuje asertywność, szczególnie w odpowiedzi na amerykańskie groźby sankcji wtórnych za import rosyjskiej ropy. „Chiny podejmą wszelkie niezbędne środki, by chronić swoje interesy” – oświadczył Lin Jian, sygnalizując gotowość do obrony suwerenności gospodarczej i energetycznej.

Chińska strategia łączy miękką narrację z twardą polityką. Pekin unika bezpośredniej konfrontacji, ale konsekwentnie buduje swoją pozycję poprzez działania, takie jak zacieśnianie współpracy z Rosją czy inwestycje w krajach ASEAN, których handel z Chinami w 2023 roku osiągnął 872 mld dolarów. Ta asertywność przejawia się również w kontroli nad strategicznymi surowcami, takimi jak metale ziem rzadkich, kluczowe dla sektora technologicznego i zbrojeniowego USA. W rozmowach w Sztokholmie Chiny pokazały, że są gotowe do dialogu, ale tylko na własnych warunkach, co komplikuje osiągnięcie trwałego porozumienia. Jak zauważył analityk z Hinrich Foundation, „Pekin nie będzie uległy, bo wie, że ma silne karty w tej grze”.

Ropa z Rosji jako kość niezgody

Jednym z głównych punktów sporu między USA a Chinami jest import rosyjskiej ropy, który stał się kością niezgody w kontekście amerykańskich sankcji wtórnych. W lipcu 2025 roku Biały Dom zagroził nałożeniem 100-procentowych ceł na kraje kupujące ropę od Rosji, wskazując wprost na Chiny i Indie jako głównych odbiorców. Chiny, które w 2024 roku zwiększyły import rosyjskiej ropy w odpowiedzi na korzystne ceny, odrzuciły te groźby, oświadczając, że „podejmą wszelkie rozsądne środki w celu ochrony bezpieczeństwa energetycznego”. Ta deklaracja odzwierciedla strategiczną konieczność dla Pekinu, którego gospodarka jest zależna od stabilnych dostaw surowców.

Spór o rosyjską ropę ma daleko idące konsekwencje dla globalnego rynku surowców i układów geopolitycznych. Chiny, importując ropę i gaz z Rosji oraz Iranu, obchodzą amerykańskie sankcje, co wzmacnia ich pozycję jako alternatywnego centrum handlowego wobec Zachodu. Jednak groźba ceł wtórnych może zmusić Pekin do dywersyfikacji źródeł energii, np. poprzez większe inwestycje w Bliskim Wschodzie, gdzie w 2022 roku podpisano umowy o wartości 50 mld dolarów. Dla globalnego handlu oznacza to dalsze zakłócenia w łańcuchach dostaw i potencjalny wzrost cen ropy, co może pogłębić spowolnienie gospodarcze, szacowane na 2% w 2025 roku. W tle tych napięć Rosja korzysta na wysokich cenach surowców, finansując swoją machinę wojenną, co dodatkowo komplikuje sytuację geopolityczną.

Gra pozorów czy realna zmiana? Co kryje chińska „gotowość do dialogu”?

Chińska deklaracja „gotowości do dialogu” budzi pytania o jej prawdziwe intencje. Dla Pekinu dialog oznacza rozmowy prowadzone na równych zasadach, bez nacisku i z poszanowaniem narodowych interesów. Jak podkreślił wicepremier He Lifeng w Sztokholmie, „Chiny są otwarte na współpracę, ale nie zaakceptują jednostronnych żądań”. Ta postawa kontrastuje z oczekiwaniami Zachodu, który domaga się od Chin potępienia Rosji za wojnę na Ukrainie i zaprzestania dostarczania komponentów podwójnego zastosowania, takich jak te znalezione w rosyjskich dronach Geran 2. Pekin stanowczo odrzuca te zarzuty, jednocześnie zacieśniając współpracę z Kremlem, co obejmuje wspólne manewry wojskowe i plany pogłębienia bezpieczeństwa euroazjatyckiego.

Chińska taktyka opiera się na polityce faktów dokonanych – Pekin unika otwartej konfrontacji, ale konsekwentnie realizuje swoje cele, takie jak zwiększenie eksportu do Azji Południowo-Wschodniej czy umacnianie juana w handlu międzynarodowym. Ta strategia pozwala Chinom zachować elastyczność, jednocześnie budując wizerunek odpowiedzialnego gracza. Jak zauważył analityk Enodo Economics, „Pekin gra na czas, przekształcając swoją gospodarkę, by stać się mniej zależnym od Zachodu”. W efekcie chińska „gotowość do dialogu” może być bardziej grą pozorów niż realną chęcią kompromisu, szczególnie w obliczu pogłębiającej się współpracy z Rosją.

Europa między młotem a kowadłem

Unia Europejska znajduje się w trudnej pozycji, balansując między zależnościami handlowymi od Chin a strategicznym partnerstwem z USA. Bruksela krytykuje Pekin za ciche wspieranie Rosji, w tym import ropy i dostarczanie komponentów podwójnego zastosowania, które trafiają do rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego. Jednocześnie UE jest zależna od chińskiego eksportu – w 2024 roku wartość handlu z Chinami wyniosła 872 mld dolarów, co czyni Chiny kluczowym partnerem handlowym. Amerykańskie cła i groźby sankcji wtórnych stawiają Europę przed ryzykiem napływu tanich chińskich towarów, co może zagrozić lokalnym producentom, szczególnie w sektorach motoryzacyjnym i technologicznym.

W odpowiedzi UE rozważa zaostrzenie polityki handlowej, w tym wprowadzenie ceł antydumpingowych na chińskie produkty, takie jak pojazdy elektryczne od marek BYD czy Nio. Ursula von der Leyen ostrzegła, że „Europa nie będzie wentylem dla chińskiej nadprodukcji”, sygnalizując gotowość do działań ochronnych. Jednak pełna konfrontacja handlowa z Chinami mogłaby zaszkodzić unijnej gospodarce, której wzrost PKB w 2025 roku szacuje się na zaledwie 0,8%. Alternatywą jest dyplomatyczna izolacja Chin, np. poprzez zacieśnienie współpracy w ramach NATO lub wspieranie sankcji wtórnych, ale wymaga to jednomyślności wśród państw członkowskich, co jest trudne w obliczu różnic interesów, np. Węgier. Europa, stojąc między młotem amerykańskich ceł a kowadłem chińskiej ekspansji, musi znaleźć równowagę między ochroną rynku a utrzymaniem globalnej stabilności handlowej.

Źródło: PAP

Podłącz się do źródła najważniejszych informacji z rynku energii i przemysłu