Viktor Orbán, od 2010 roku rządzący Węgrami żelazną ręką, obiecywał suwerenność i dobrobyt dzięki centralizacji gospodarki i politycznemu pragmatyzmowi. Tymczasem w 2025 roku Węgry zmagają się z najwyższą w UE inflacją, rosnącym długiem publicznym (75% PKB) i stagnacją gospodarczą (PKB +0,8%). Dochód na mieszkańca spadł poniżej Rumunii i ogarniętej wojną Rosji, a ambitne plany inwestycji azjatyckich w baterie nie przynoszą efektów.
„Model Orbána”, oparty na centralizacji, interwencjonizmie państwowym i „nieortodoksyjnej” polityce gospodarczej, przez lata zapewniał Fideszowi poparcie dzięki obniżeniu bezrobocia (z 11,4% w 2010 roku do 3,8% w 2017 roku) i wzrostowi płac o 10% do 2017 roku. Jednak w 2025 roku gospodarka Węgier znalazła się w stagnacji. Według danych Komisji Europejskiej wzrost PKB w 2025 roku wyniesie zaledwie 0,8%, czterokrotnie mniej niż w Polsce (3,2%). Międzynarodowy Fundusz Walutowy wskazuje, że dochód na mieszkańca na Węgrzech (48,6 tys. USD, uwzględniając siłę nabywczą) jest niższy niż w Rumunii (49,2 tys. USD) i Rosji (49,3 tys. USD), co stawia Węgry wśród najbiedniejszych krajów UE.
Problemy wynikają z centralizacji gospodarki, która ograniczyła inwestycje prywatne (spadek o 11% w 2024 roku), oraz uzależnienia od unijnych funduszy, z których 18 mld euro pozostaje zamrożonych z powodu łamania zasad praworządności. Polityka Orbána, stawiająca na państwowe programy socjalne i kontrolę kluczowych sektorów, nie sprostała globalnym wyzwaniom, takim jak spowolnienie w strefie euro czy amerykańskie cła.
Bomba z opóźnionym zapłonem
Węgry borykają się z długiem publicznym na poziomie 75% PKB, co przewyższa średnią unijną (ok. 60%). Obsługa tego długu pochłania 5% PKB – najwyższy wskaźnik w UE – a rentowność 10-letnich obligacji osiąga 7%, co odzwierciedla brak zaufania inwestorów. Wysokie koszty wynikają z osłabienia forinta (spadek o 10% wobec euro w latach 2023–2025) i rosnących odsetek, które w 2024 roku przewyższyły wzrost dochodów podatkowych.
Rząd Orbána, próbując ratować finanse, wprowadził w 2022 roku pakiet fiskalny z ulgami podatkowymi, który analitycy (np. Dávid Németh z K&H) nazwali „ogromnym błędem”. Zamiast stabilizacji, pakiet napędził inflację (66,6% skumulowanej w latach 2015–2024) i zwiększył deficyt budżetowy do 4,5% PKB w 2024 roku. Zamrożenie części wydatków w maju 2024 roku tylko pogłębiło niepewność wśród przedsiębiorców, którzy wstrzymują inwestycje. Jeśli trend się utrzyma, Węgry mogą stanąć przed groźbą niewypłacalności, zwłaszcza bez unijnych funduszy.
Polityka Orbána – sojusze, które nic nie dały
Orbán postawił na geopolityczny pragmatyzm, budując sojusze z Rosją, Chinami i – ostatnio – z Donaldem Trumpem, licząc na korzyści gospodarcze. Jednak efekty są mizerne. Bliskość z Rosją, w tym rozbudowa elektrowni atomowej w Paks z rosyjskim kredytem (10 mld euro), nie przyniosła obiecywanego taniego gazu ani ropy. Współpraca z Chinami, mimo szumnych zapowiedzi, ogranicza się do inwestycji w fabryki baterii, które borykają się z problemami.
Wizyta Orbána u Trumpa w grudniu 2024 roku miała otworzyć drzwi do amerykańskich inwestycji, ale zakończyła się jedynie deklaracjami politycznej sympatii. Tymczasem konflikt z UE, wynikający z łamania zasad praworządności, doprowadził do zamrożenia 18 mld euro funduszy, kluczowych dla inwestycji publicznych. Izolacja Węgier w UE, połączona z brakiem realnych korzyści z sojuszy wschodnich, osłabia gospodarkę i podważa wiarygodność Orbána.
Nietrafione inwestycje
Orbán postawił na przyciąganie azjatyckich inwestycji w sektorze elektromobilności, licząc na boom w produkcji baterii. Chiński gigant CATL buduje w Debreczynie fabrykę baterii za 7,3 mld euro, a BYD otworzył siedzibę i planuje zakład produkcyjny. Koreańskie firmy, jak Samsung SDI, również inwestują w węgierskie fabryki. Rząd obiecywał, że stworzy to tysiące miejsc pracy i uniezależni Węgry od niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego.
Rzeczywistość okazała się mniej optymistyczna. Niemieckie koncerny (Mercedes, Volkswagen, BMW), kluczowi odbiorcy komponentów, tną zamówienia z powodu amerykańskich ceł i spowolnienia w strefie euro. „Economist” ostrzega, że chińskie firmy mogą przejąć rynek, ale bez popytu z Zachodu Węgry ryzykują nadmiar infrastruktury bez zbytu. Inwestycje azjatyckie, zamiast być kołem zamachowym, stają się obciążeniem, bo wymagają subsydiów i ulg podatkowych, które pogłębiają deficyt.
Inflacja jako narzędzie i przekleństwo
Węgry zmagają się z najwyższą inflacją w UE, która w szczytowym momencie w 2023 roku sięgała 25% rok do roku, a w grudniu 2024 roku wyniosła 4,6%. Ceny żywności wzrosły o 50% w latach 2022–2024, co bije po kieszeni klasę średnią i najuboższych. Przyczyną jest „nieortodoksyjna” polityka monetarna Györgya Matolcsy’ego, byłego szefa Banku Narodowego, oraz rządowe regulacje, takie jak limity cen na paliwa i żywność, które sklepy kompensowały podwyżkami innych produktów. Słaby forint dodatkowo podbija ceny importu.
Rząd Orbána próbował łagodzić skutki inflacji programami socjalnymi i zamrażaniem cen, ale te działania tylko pogłębiły chaos. „Specjalne podatki przenoszone są na klientów, napędzając inflację” – mówi Daniel Freund, eurodeputowany Zielonych. Skutki społeczne są dramatyczne: migracja młodych Węgrów (350 tys. od 2010 roku), zubożenie klasy średniej i rosnące niezadowolenie.
Polityka Fideszu pod lupą
System Orbána opiera się na sieci lojalnych oligarchów, którzy wzbogacili się na kontraktach publicznych i funduszach unijnych. Centrum Badań nad Korupcją w Budapeszcie wskazuje, że w latach 2011–2021 42 firmy powiązane z Fideszem zdobyły 21% wartości kontraktów finansowanych przez UE. Przykłady nepotyzmu obejmują zięcia Orbána, Istvána Tiborcza, którego majątek w 2021 roku szacowano na 107 mln euro, oraz Lőrinca Mészárosa, przyjaciela premiera, który z gazownika stał się jednym z najbogatszych Węgrów.
Skandal z Bankiem Narodowym, gdzie zniknęło 500 mld forintów (ok. 1,2 mld euro) pod zarządem Adama Matolcsy’ego, syna byłego szefa banku, ujawnił skalę korupcji. Fundusze publiczne trafiały do fundacji i spółek powiązanych z elitą Fideszu, finansując luksusowe życie „zaufanych”. „Kontrast między przepychem elit a zapaścią infrastruktury, jak koleje czy szpitale, budzi wściekłość Węgrów” – pisze Deutsche Welle. Rosnące niezadowolenie, podsycane przez opozycję Pétera Magyara (partia Tisza), która w sondażach wyprzedza Fidesz, wskazuje na erozję poparcia dla Orbána.
Źródło: DW / Rzeczpospolita / Business Insider