26 sierpnia 2025 roku moskiewski sąd nałożył na Google grzywnę w wysokości 7 milionów rubli (około 86 tysięcy USD) za naruszenie rosyjskich przepisów internetowych, wpisując się w trwającą kampanię Kremla przeciwko zachodnim gigantom technologicznym. Od blokady połączeń w WhatsAppie i Telegramie po groźby wobec Google Meet – Rosja systematycznie zacieśnia kontrolę nad cyfrową przestrzenią, promując własne aplikacje, takie jak komunikator Max.
26 sierpnia 2025 roku moskiewski sąd ukarał Google grzywną w wysokości 7 milionów rubli (około 86 tysięcy USD) za naruszenie rosyjskich przepisów dotyczących internetu. Kara, choć stosunkowo niska w porównaniu do przychodów giganta, jest kolejnym sygnałem wzmożonej presji Kremla na zachodnie firmy technologiczne. Oficjalnym powodem jest nieprzestrzeganie zasad dotyczących usuwania treści uznanych przez Rosję za nielegalne, takich jak materiały krytykujące rząd lub promujące opozycję.
Grzywna nie jest odosobnionym incydentem, lecz częścią długotrwałej kampanii przeciwko Big Techom. W styczniu 2025 roku Google otrzymał karę w wysokości 8 miliardów rubli (około 78 milionów USD) za niezachowanie wcześniejszych nakazów usuwania treści, co pokazuje eskalację działań. Choć 7 milionów rubli to kwota symboliczna dla firmy o globalnych przychodach przekraczających 300 miliardów USD rocznie, powtarzające się sankcje budują atmosferę niepewności. Rosyjskie władze wysyłają jasny sygnał: zagraniczne firmy muszą podporządkować się lokalnym regulacjom lub zmierzyć się z konsekwencjami.
Kara nałożona na Google jest także ostrzeżeniem dla innych zachodnich graczy, takich jak Apple czy Meta. Rosja konsekwentnie zwiększa presję, stosując grzywny, ograniczenia techniczne i groźby blokady usług. W tle pojawia się pytanie, czy takie działania mają na celu zmuszenie firm do współpracy, czy raczej wypchnięcie ich z rynku, by zrobić miejsce dla krajowych alternatyw, takich jak Yandex czy VKontakte.
Rosja kontra Big Tech
Na początku sierpnia 2025 roku Rosja zablokowała połączenia głosowe i wideo w popularnych komunikatorach WhatsApp i Telegram, argumentując, że platformy te są wykorzystywane do „oszustw, sabotażu i terroryzmu”. Decyzja wywołała falę oburzenia wśród użytkowników, którzy stracili dostęp do kluczowych narzędzi komunikacji. To kolejny etap w trwającym od lat konflikcie między Kremlem a zachodnimi firmami technologicznymi, który nabrał tempa po inwazji na Ukrainę w 2022 roku. Rosja konsekwentnie dąży do ograniczenia wpływu zagranicznych platform na swoją przestrzeń informacyjną.
Blokada WhatsAppa i Telegramu to nie tylko techniczne ograniczenie, ale także sygnał dla innych firm, że Kreml nie cofnie się przed radykalnymi krokami. Wcześniejsze działania obejmowały spowalnianie YouTube’a, którego prędkość ładowania w Rosji spadła o 70% w 2024 roku, oraz kary finansowe dla takich platform jak Meta czy Twitter. Rosyjskie władze twierdzą, że zagraniczne firmy nie przestrzegają lokalnych przepisów dotyczących usuwania „nielegalnych” treści, takich jak krytyka rządu czy informacje o protestach.
Strategia Moskwy jest jasna: stopniowe odcinanie obywateli od zachodnich usług cyfrowych. W miejsce zablokowanych aplikacji promowane są krajowe odpowiedniki, takie jak komunikator Max czy wyszukiwarka Yandex. Kreml argumentuje, że takie działania są niezbędne dla ochrony bezpieczeństwa narodowego, ale krytycy wskazują, że chodzi o kontrolę narracji i tłumienie opozycji.
Google Meet na celowniku
Rosyjskie władze rozważają blokadę Google Meet, co byłoby kolejnym ciosem dla zachodnich technologii w Rosji. Po ograniczeniach nałożonych na WhatsApp i Telegram, Google Meet stał się jednym z ostatnich popularnych narzędzi do wideokonferencji dostępnych w kraju. Rosyjskie media, cytując deputowanych Dumy, ostrzegają, że platforma może być wykorzystywana do „przekazywania wrażliwych danych” i stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. Narracja ta wpisuje się w szerszą kampanię przeciwko zachodnim aplikacjom.
Kreml promuje własny komunikator Max jako bezpieczną alternatywę dla zagranicznych platform. Od września 2025 roku Max ma być fabrycznie instalowany na wszystkich smartfonach sprzedawanych w Rosji, co daje mu przewagę nad konkurencją. Potencjalna blokada Google Meet miałaby poważne konsekwencje dla rosyjskich firm i użytkowników indywidualnych, którzy polegają na tej platformie w pracy zdalnej i edukacji. W szczególności sektor IT, który w Rosji wciąż korzysta z globalnych narzędzi, mógłby ucierpieć na ograniczeniach. Jednak Kreml wydaje się zdeterminowany, by zastąpić zagraniczne technologie krajowymi rozwiązaniami, nawet kosztem wygody użytkowników.
Putin: „Zadusić wrogów”
W maju 2025 roku prezydent Władimir Putin zapowiedział twardą linię wobec zachodnich firm technologicznych, określając je jako „narzędzia wrogich państw”. W przemówieniu w Moskwie stwierdził, że Big Techy, takie jak Google, są wykorzystywane do destabilizacji Rosji poprzez szerzenie „dezinformacji” i wspieranie opozycji. Jego słowa były jasnym sygnałem, że Kreml intensyfikuje działania przeciwko zagranicznym platformom, dążąc do pełnej kontroli nad cyfrową przestrzenią.
Strategia Putina nie ogranicza się do bezpieczeństwa narodowego – to także wojna gospodarcza i informacyjna. Prezydent podkreślił konieczność zastąpienia zachodnich usług krajowymi produktami, takimi jak Yandex, VKontakte czy Max, które mają zapewnić Rosji „technologiczną suwerenność”.
Ta retoryka znajduje poparcie wśród rosyjskich elit, które widzą w Big Techach zagrożenie dla władzy Kremla. Ograniczenie dostępu do zachodnich platform pozwala rządowi lepiej kontrolować przepływ informacji, szczególnie w obliczu sankcji i napięć geopolitycznych.
Kij w rękach Kremla
W czerwcu 2025 roku rosyjska Duma zaproponowała projekt ustawy wymierzonej w firmy technologiczne z „nieprzyjaznych państw”, takich jak USA czy kraje UE. Nowe prawo nakłada na zagraniczne koncerny obowiązek wpłaty 2% wartości ich aktywów netto do Funduszu Suwerenności Technologicznej, który ma finansować rozwój rosyjskich technologii. To narzędzie, które może zmusić firmy takie jak Google do płacenia ogromnych sum lub opuszczenia rynku.
Ustawa wymaga także ujawnienia kluczowych technologii, takich jak algorytmy wyszukiwania czy mechanizmy szyfrowania. Dla firm technologicznych jest to czerwona linia – ujawnienie takich danych mogłoby zagrozić ich globalnym operacjom i narazić użytkowników na inwigilację.
Legislacja wpisuje się w szerszą strategię Kremla, który od 2017 roku zaostrza kontrolę nad internetem. Wcześniejsze przepisy, takie jak ustawa o „suwerenności internetowej” z 2019 roku, umożliwiły odcinanie Rosji od globalnej sieci w razie „zagrożenia”. Nowe prawo idzie o krok dalej, dając Kremlowi narzędzia do ekonomicznego nacisku na zagraniczne firmy.
Nie tylko Google
Google nie jest jedynym celem rosyjskich władz. W sierpniu 2025 roku moskiewski sąd nałożył karę na Wikimedia za niezachowanie wymogów dotyczących usuwania treści, co pokazuje, że Kreml prowadzi ofensywę przeciwko szerokiej gamie zachodnich platform. Wcześniejsze działania obejmowały blokowanie treści na YouTube, presję na Apple w sprawie App Store oraz kary dla Meta za „ekstremistyczne” treści na Facebooku i Instagramie.
Strategia Moskwy jest systematyczna: od grzywien, przez spowalnianie usług, po całkowite blokady. W 2024 roku Rosja ograniczyła dostęp do Twittera, a prędkość YouTube’a została celowo obniżona, by zniechęcić użytkowników.
Rosyjskie władze naciskają także na lokalne oddziały zagranicznych firm. W 2022 roku Google został zmuszony do zamknięcia swojego biura w Moskwie po konfiskacie kont bankowych. Apple i Meta również borykają się z podobnymi problemami, co zmusza je do ograniczenia działalności. Kreml wyraźnie dąży do zastąpienia zagranicznych usług krajowymi platformami, które są łatwiejsze do kontrolowania. Skutki tej ofensywy są już widoczne. Liczba użytkowników YouTube’a w Rosji spadła z 50 milionów w 2022 roku do 12 milionów w 2025 roku, co pokazuje, jak ograniczenia wpływają na dostępność usług. Pytanie brzmi, czy Kreml zdoła zmusić wszystkie zachodnie firmy do wyjścia, czy też niektóre zdecydują się na współpracę, by utrzymać obecność na rynku.
Cyfrowa żelazna kurtyna
Rosja konsekwentnie buduje zamknięty ekosystem cyfrowy, który ma zapewnić pełną kontrolę nad treściami i danymi użytkowników. Wprowadzenie komunikatora Max, rozwój wyszukiwarki Yandex i mediów społecznościowych VKontakte to elementy strategii „technologicznej suwerenności”. Kreml chce stworzyć internet odcięty od globalnej sieci, gdzie rząd ma pełną kontrolę nad informacjami. Ten proces, nazywany przez analityków „cyfrową żelazną kurtyną”, ma na celu nie tylko bezpieczeństwo, ale także ochronę narracji rządowej. Ograniczenie dostępu do zachodnich platform utrudnia opozycji i niezależnym mediom dotarcie do obywateli.
Budowa zamkniętego ekosystemu ma jednak swoje koszty. Rosyjskie aplikacje, takie jak Max, są krytykowane za niską jakość i brak prywatności. Według doniesień, Max monitoruje rozmowy i przesyła dane do służb, co budzi niepokój użytkowników. W efekcie wielu Rosjan korzysta z VPN-ów, by obejść blokady, co pokazuje, że cyfrowa kurtyna nie jest jeszcze szczelna.
Ekonomia kontra ideologia
Rosyjskie firmy technologiczne, takie jak Yandex czy Mail.ru, od lat skarżą się na nieuczciwą konkurencję ze strony zachodnich gigantów. Kreml wykorzystuje te argumenty, by uzasadnić swoją politykę protekcjonistyczną, promując krajowe platformy jako alternatywę dla Google czy Meta.
W rzeczywistości jednak chodzi o coś więcej niż ekonomię. Kontrola nad internetem to dla Kremla narzędzie do zarządzania informacją i tłumienia opozycji. Promowanie krajowych platform, takich jak Max czy VKontakte, pozwala rządowi monitorować użytkowników i cenzurować treści.
Polityka protekcjonistyczna ma swoje plusy dla rosyjskich firm, które zyskują monopol na lokalnym rynku. Yandex, obsługujący 60% wyszukiwań w Rosji, odnotował w 2024 roku wzrost przychodów o 20%, częściowo dzięki ograniczeniom dla Google. Jednak krajowe platformy często ustępują jakością, co frustruje użytkowników przyzwyczajonych do zachodnich standardów.
Jak odpowiada Zachód?
Zachód, w tym USA i UE, ostro krytykuje rosyjskie działania jako zamach na wolność internetu. Departament Stanu USA w sierpniu 2025 roku określił blokady WhatsAppa i Telegramu jako „pogwałcenie praw człowieka”. UE zapowiedziała, że rozważy sankcje wobec rosyjskich urzędników odpowiedzialnych za cenzurę, ale konkretne działania pozostają w fazie dyskusji. Google i inne firmy technologiczne stoją przed trudnym wyborem. Grzywny, takie jak 7 milionów rubli, są dla nich niewielkim kosztem, ale ryzyko polityczne i reputacyjne rośnie. Współpraca z rosyjskimi władzami, np. poprzez usuwanie treści, mogłaby narazić firmy na krytykę na Zachodzie za wspieranie cenzury. Z kolei wyjście z Rosji oznaczałoby utratę dużego rynku i wpływu.
Niektóre firmy, jak Apple, już ograniczyły swoją obecność w Rosji, usuwając aplikacje z App Store na żądanie Kremla. Google rozważa podobne kroki, ale całkowite wycofanie się byłoby kosztowne. Możliwe scenariusze to dalsze ograniczanie usług do minimum lub całkowite wyjście z rynku, jak zrobiła to Meta w 2022 roku. Jednak każda decyzja niesie ryzyko eskalacji konfliktu. Zachód musi znaleźć sposób na wsparcie wolności internetu bez pogłębiania napięć geopolitycznych.










