Prezydent USA Donald Trump zagroził nałożeniem ceł i ograniczeniem dostępu do amerykańskich technologii w odpowiedzi na unijne regulacje cyfrowe – Akt o Usługach Cyfrowych (DSA) i Akt o Rynkach Cyfrowych (DMA). Bruksela, broniąc swojego prawa do regulowania rynku, podkreśla suwerenność i demokratyczne wartości.
Donald Trump, prezydent USA, 25 sierpnia 2025 roku zaostrzył ton w relacjach z Unią Europejską, grożąc cłami i ograniczeniem dostępu do zaawansowanych amerykańskich technologii, takich jak chipy i oprogramowanie. Powód? Unijne regulacje cyfrowe – Akt o Usługach Cyfrowych (DSA) i Akt o Rynkach Cyfrowych (DMA) – które, według administracji USA, dyskryminują amerykańskie firmy technologiczne, takie jak Alphabet, Amazon czy Meta. W poście na platformie Truth Social Trump stwierdził, że USA „nie są już skarbonką dla reszty świata”, a kraje stosujące „dyskryminujące” regulacje muszą się liczyć z konsekwencjami.
Bruksela zareagowała stanowczo. Rzeczniczka Komisji Europejskiej Paula Pinho podkreśliła, że regulowanie działalności gospodarczej to „suwerenne prawo UE i jej państw członkowskich”, zgodne z demokratycznymi wartościami. KE odrzuca zarzuty o celowe atakowanie amerykańskich firm, wskazując, że DSA i DMA dotyczą wszystkich podmiotów działających na rynku UE, niezależnie od ich pochodzenia.
Spór o cyfrowe regulacje otwiera nowy front w i tak napiętych relacjach transatlantyckich. Po trudnych negocjacjach w lipcu 2025 roku UE i USA osiągnęły porozumienie handlowe, ograniczające cła na większość towarów do 15%. Jednak groźby Trumpa mogą zniweczyć ten kompromis, podsycając obawy o powrót do wojny handlowej z lat 2018–2019.
Powrót widma wojny handlowej
Groźby Trumpa przywołują wspomnienia wojny handlowej z lat 2018–2019, kiedy USA nałożyły cła na europejską stal i aluminium, a UE odpowiedziała cłami odwetowymi na produkty takie jak bourbon czy motocykle Harley-Davidson. Porozumienie handlowe z 27 lipca 2025 roku miało zakończyć ten spór, ustalając maksymalny limit ceł na poziomie 15% dla unijnych eksporterów i znosząc cła na eksport USA do UE. Jednak wypowiedzi Trumpa z 25 sierpnia sugerują, że ta krucha równowaga może zostać zerwana.
– USA nie są już wycieraczką dla reszty świata – napisał Trump na Truth Social, zapowiadając „znaczące cła” na kraje stosujące podatki cyfrowe lub regulacje, które uznaje za dyskryminujące. Dla UE, której eksport do USA w 2024 roku osiągnął wartość 500 miliardów euro, nowe cła mogą oznaczać poważne straty gospodarcze.
Ryzyko eskalacji jest realne. W marcu 2025 roku Trump zagroził 200-procentowymi cłami na europejskie wina i alkohole w odpowiedzi na unijne cła na whisky. Bruksela, świadoma konsekwencji, rozpoczęła konsultacje nad listą towarów z USA o wartości 95 miliardów euro, które mogą zostać obłożone cłami odwetowymi, w tym stal, chemikalia i samoloty Boeinga.
Historia pokazuje, że wojny handlowe rzadko mają zwycięzców. W 2018 roku cła Trumpa kosztowały globalne firmy ponad 34 miliardy dolarów, a konsumenci w USA i UE odczuli wzrost cen. Obecny spór o regulacje cyfrowe może dodatkowo skomplikować sytuację, łącząc kwestie handlowe z technologicznymi i politycznymi.
Filary cyfrowej suwerenności UE
Akt o Usługach Cyfrowych (DSA) i Akt o Rynkach Cyfrowych (DMA), przyjęte w 2022 roku, to fundamenty unijnej strategii regulacyjnej w cyfrowym świecie. DSA, obowiązujący w pełni od 17 lutego 2024 roku, nakłada na platformy internetowe obowiązki w zakresie moderowania nielegalnych treści, zapewnienia przejrzystości algorytmów i ochrony użytkowników przed dezinformacją. Szczególne wymogi dotyczą „bardzo dużych platform” (VLOP), takich jak Facebook, X czy TikTok, które muszą przeprowadzać audyty i oceniać ryzyko systemowe.
DMA z kolei koncentruje się na zapewnieniu uczciwej konkurencji, ograniczając dominację tzw. „strażników dostępu” – firm takich jak Alphabet, Amazon, Apple, ByteDance, Meta i Microsoft. Regulacja wprowadza zakazy, takie jak łączenie danych użytkowników bez zgody czy faworyzowanie własnych usług w wyszukiwarkach.
Celem UE jest stworzenie bezpiecznego i konkurencyjnego rynku cyfrowego, który chroni prawa obywateli i wspiera innowacje. Przykładem jest postępowanie wobec chińskich platform, takich jak AliExpress czy Temu, które również podlegają unijnym regulacjom.
Krytycy, w tym amerykańscy politycy, zarzucają UE nadmierną regulację i „cenzurę”. Raport komisji sądownictwa Izby Reprezentantów USA z lipca 2025 roku nazwał DSA „zagrożeniem dla wolności słowa”. Jednak UE podkreśla, że regulacje wzmacniają odpowiedzialność platform, a większość usuwanych treści wynika z ich własnych zasad, nie unijnych nakazów.
KE: nasze prawo, nasza demokracja
Komisja Europejska stanowczo broni swojego prawa do regulowania rynku cyfrowego.
– To suwerenne prawo UE i jej państw członkowskich, by tworzyć przepisy zgodne z naszymi wartościami – stwierdziła Paula Pinho, rzeczniczka KE, odpowiadając na groźby Trumpa. Bruksela podkreśla, że DSA i DMA nie były częścią negocjacji handlowych z USA, a ich celem jest ochrona konsumentów i zapewnienie konkurencyjności, a nie atak na amerykańskie firmy.
Unijne regulacje opierają się na zasadzie demokratycznej legitymacji. DSA i DMA zostały przyjęte po szerokich konsultacjach społecznych w 2020 roku i zatwierdzone przez Parlament Europejski oraz Radę UE. Wdrożenie DSA w Polsce nadzoruje Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej, co pokazuje, że regulacje są dostosowane do realiów krajowych.
KE odrzuca zarzuty o dyskryminację, wskazując, że przepisy dotyczą wszystkich platform działających w UE, niezależnie od ich pochodzenia. Przykładem jest postępowanie wobec TikToka, chińskiej platformy, która w 2024 roku otrzymała grzywnę za naruszenia DSA. Bruksela podkreśla, że jej celem jest stworzenie równych zasad gry, a nie faworyzowanie kogokolwiek.
Trump kontra Bruksela – polityka czy ekonomia?
Trump buduje narrację, że UE „kara” amerykańskie firmy technologiczne, nakładając na nie kosztowne regulacje i grzywny. W lipcu 2025 roku Apple otrzymało karę 500 milionów euro, a Meta 200 milionów euro za naruszenia DMA.
Bruksela stanowczo odpiera te zarzuty. „Nasze prawo jest neutralne – dotyczy wszystkich, którzy działają na naszym rynku” – powiedział Thomas Regnier, wskazując na postępowania wobec chińskich platform, takich jak AliExpress, Temu czy TikTok. KE podkreśla, że większość treści usuwanych przez platformy wynika z ich własnych zasad, a nie unijnych nakazów.
Spór ma jednak podłoże polityczne. Trump wykorzystuje regulacje cyfrowe jako narzędzie do mobilizacji swojego elektoratu, przedstawiając UE jako wroga amerykańskiego biznesu.
W tle toczy się walka o wpływy gospodarcze. Amerykańskie firmy technologiczne generują w UE przychody rzędu 200 miliardów euro rocznie, ale płacą podatki w jurysdykcjach o niskich stawkach, co budzi frustrację w Brukseli.
USA w kontrataku dyplomatycznym
Administracja Trumpa nie ogranicza się do gróźb. Dokument z 4 sierpnia 2025 roku, podpisany przez sekretarza stanu Marco Rubio, poleca amerykańskim dyplomatom w Europie rozpoczęcie kampanii lobbingowej przeciwko DSA, dążąc do jego zmiany lub uchylenia.
Amerykański Kongres również włączył się do sporu. Raport komisji sądownictwa Izby Reprezentantów z lipca 2025 roku zarzucił DSA „cenzurę” i ograniczanie wolności słowa, twierdząc, że regulacje są wymierzone głównie w amerykańskie firmy. W maju Rubio wprowadził ograniczenia wizowe dla „obcokrajowców cenzurujących Amerykanów”, co było sygnałem dla unijnych urzędników.
KE odpowiada, że zarzuty o cenzurę są bezpodstawne. Przykładem jest postępowanie wobec platformy X Elona Muska, która jest badana pod kątem naruszeń DSA, ale decyzje o moderacji podejmują jej wewnętrzne zespoły. Bruksela podkreśla, że jej celem jest ochrona użytkowników, a nie ograniczanie wolności słowa.
Scenariusze rozwoju konfliktu
Pierwszym możliwym scenariuszem jest deeskalacja. UE i USA mogłyby wypracować kompromis, np. wspólne standardy regulacyjne dla platform cyfrowych, które uwzględniałyby interesy obu stron. Negocjacje mogłyby się opierać na istniejących ramach, takich jak Transatlantycka Rada Handlu i Technologii (TTC).
Drugi scenariusz to eskalacja. Jeśli Trump wprowadzi zapowiadane cła na europejskie towary, UE może odpowiedzieć cłami odwetowymi na produkty z USA, takie jak stal, chemikalia czy samoloty Boeinga, o wartości 95 miliardów euro. Bruksela rozważa także użycie Anti-Coercion Instrument, narzędzia umożliwiającego sankcje odwetowe na kraje stosujące presję ekonomiczną.
Trzeci scenariusz to rozłam, w którym USA i UE stworzą dwa konkurencyjne systemy regulacyjne. Firmy technologiczne będą zmuszone dostosowywać się do podwójnych standardów, co zwiększy koszty i skomplikuje globalny rynek cyfrowy.










