Jak Polska traci miliardy na utrzymywaniu kopalń, które już nie są potrzebne?

Polskie górnictwo pochłania miliardy, choć wydobycie spada, a straty rosną. Dlaczego politycy dotują nierentowne kopalnie, ignorując transformację energetyczną?

Polskie górnictwo węgla kamiennego było kiedyś filarem gospodarki. W latach 70. XX wieku Polska eksportowała 140 milionów ton węgla rocznie i zajmowała drugie miejsce na świecie. W 1990 roku wydobycie sięgało 147,4 miliona ton, a sektor zatrudniał 388 tysięcy osób. Dane Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP) pokazują skalę tej potęgi. Węgiel zasilał elektrownie, napędzał eksport i przemysł ciężki, podnosząc PKB o kilka procent rocznie. Kopalnie na Śląsku i w Lubelskim Zagłębiu Węglowym były symbolem prosperity, a etos górnika budował tożsamość regionów.

Restrukturyzacje rozpoczęte w latach 90. po upadku PRL miały dostosować sektor do gospodarki rynkowej. Ósmy program rządowy z 2018 roku obiecywał rentowność do 2030, ale rzeczywistość okazała się brutalna. W 2024 roku wydobycie spadło do 48,4 miliona ton, co odpowiada poziomowi z 1910 roku. Zatrudnienie zmalało do 73 180 osób, a prognozy na 2025 wskazują na spadek o kolejne 3-4 tysiące etatów. Popyt na węgiel maleje, ponieważ elektrownie węglowe, kiedyś pracujące 7000-8000 godzin rocznie, dziś działają 2000-3000 godzin, co obniża zużycie o 20-30%. Dekarbonizacja, czyli odchodzenie od paliw kopalnych na rzecz odnawialnych źródeł energii (OZE), przyspiesza ten trend. W 2024 roku węgiel generował 56,2% energii, a OZE – 27%.

Brak zasobów nie jest problemem, ponieważ Polska ma 3,6 miliarda ton zasobów przemysłowych, wystarczających na pół wieku przy obecnym zużyciu. Kluczowe pytanie brzmi, dlaczego kopalnie są utrzymywane, mimo malejącego popytu. Odpowiedź tkwi w ekonomii, polityce i układach regionalnych, które kosztują podatników miliardy.

W 2024 roku sektor odnotował stratę netto 11,06 miliarda złotych przy przychodach 41 miliardów i kosztach 53,68 miliarda. Wskaźnik EBITDA, mierzący zysk operacyjny, wyniósł minus 8,676 miliarda. Polska Grupa Górnicza (PGG), największy producent, straciła 3,6 miliarda, produkując 17,3 miliona ton, czyli o 5 milionów mniej niż planowano. Ceny węgla (355,24 PLN za tonę, indeks PSCMI1, maj 2025) nie poprawiają sytuacji. Budżet na 2025 przewiduje 9 miliardów dotacji, w tym 3,55 miliarda bezpośrednio i do 5,4 miliarda w obligacjach dla PGG, Południowego Koncernu Węglowego i Węglokoksu Kraj. To 125 tysięcy złotych na pracownika rocznie przy zatrudnieniu 73 tysięcy osób.

W pierwszej połowie 2025 strata ze sprzedaży wyniosła 3,055 miliarda złotych, przy przychodach 12,9 miliarda i kosztach 15,96 miliarda. Wydajność pracy w PGG to 472 tony na pracownika, w rentownej kopalni Bogdanka – 1503 tony. Zapasy węgla wzrosły do 5,32 miliona ton w czerwcu 2025, wskazując na nadpodaż. Import, choć spadł o 61,8% w 2025, wynosi 2,77 miliona ton, podważając mit samowystarczalności energetycznej.

Politycy, mimo danych ARP o rosnących stratach, utrzymują nierentowne kopalnie, tłumacząc to bezpieczeństwem energetycznym. To pretekst, ponieważ elektrownie węglowe pracują w trybie podszczytowym, a ich rola maleje na rzecz OZE i gazu. W 2023 roku węgiel zapewniał 63% energii, w 2024 – 61%. Import surowców (45% w 2024) rośnie, a embargo na węgiel rosyjski od 2022 roku wymusza dostawy z Kolumbii czy Australii.

Klientelizm i bariery reform

Utrzymywanie kopalń wynika z układów na Śląsku. Raporty Najwyższej Izby Kontroli (NIK) wskazują na sieć powiązań, gdzie około 120 osób z sektora górniczego i polityki kontroluje kluczowe stanowiska w zarządach i radach nadzorczych. Zmiany rządów przynoszą roszady, ale system pozostaje nienaruszony. Mechanizm redukcji zdolności produkcyjnych, czyli dotacje pokrywające różnicę między kosztami a przychodami, kosztuje 2,4 miliarda w 2025 roku i nie motywuje do efektywności. Sektor okołogórniczy, obejmujący producentów maszyn, dostawców odzieży czy usług, korzysta na tym, choć generuje nadpodaż węgla, zalegającego w zapasach.

Klientelizm, czyli nieformalne powiązania polityczno-gospodarcze, blokuje reformy. Śląsk, z PKB per capita 20% powyżej średniej krajowej, zależy od górnictwa i sektora okołogórniczego, zatrudniającego setki tysięcy osób. Dotacje, zamiast wspierać transformację, utrwalają status quo. Górnicy, wykwalifikowani jako mechanicy czy operatorzy maszyn, nie odchodzą, choć sondaż PGG z 2024 roku pokazał, że 10 tysięcy z 30 tysięcy pracowników chciałoby odejść przy odprawach. Takich programów jednak brak.

Krytyka jest uzasadniona, ponieważ politycy opóźniają reformy, stawiając interesy lokalnych struktur nad dobrem gospodarki. Straty sektora (11 miliardów w 2024) obciążają budżet deficytem 289 miliardów w 2025. Górnictwo wpłaciło 960,7 miliona złotych podatków w 2023, ale to ułamek wobec kosztów. Alternatywa mogłaby obejmować inwestycje w służbę zdrowia czy edukację, gdzie deficyty są palące.

Dekarbonizacja zmienia reguły gry. W 2024 roku OZE wygenerowało 27% energii, zmniejszając emisje o 10%. Wiatraki offshore, gaz (10% miksu) i planowany atom (pierwszy blok w 2036) ograniczają zależność od węgla. Bezpieczeństwo energetyczne nie wymaga nierentownych kopalń, ponieważ zapasy 13,1 miliona ton z 2023 wystarczą na kwartał, a dywersyfikacja dostaw (np. z Kolumbii) jest realna.

Ścieżki transformacji

Przyspieszenie dekarbonizacji staje się koniecznością. Wiatraki offshore mogą dostarczyć 10 GW do 2030, generując 30 TWh energii i 50 tysięcy miejsc pracy. Program dobrowolnych odejść z odprawami 120-150 tysięcy złotych netto dla 10-15 tysięcy górników w 2025 zaoszczędzi 5-7 miliardów rocznie. Skrócenie umowy społecznej z 2049 do 2040 roku i uzależnienie dotacji od wydajności (cel 1000 ton na pracownika) to minimum.

Sektor okołogórniczy może się przekwalifikować, ponieważ produkcja maszyn dla OZE czy magazynów energii (np. certyfikat TÜV Rheinland dla Huawei w 2025) otwiera nowe możliwości. Niemcy, inwestując w OZE, stworzyły 400 tysięcy miejsc pracy. Polska, z 76,5 miliarda euro z UE do 2027, może zbudować hub OZE na Śląsku, zwiększając PKB regionu o 2-3%. Inwestycje w zielone technologie, jak magazyny energii, to szansa dla przemysłu. Raporty ARP ostrzegają, że bez reform straty wzrosną do 15 miliardów w 2026. Transformacja to nie strata, a szansa na nowoczesny Śląsk, wolny od węglowego balastu.