Dania, obejmując w lipcu 2025 roku przewodnictwo w Radzie UE, stawia na przyspieszenie zielonej transformacji, naciskając na przyjęcie ambitnego celu redukcji emisji gazów cieplarnianych o 90% do 2040 roku. Propozycja Komisji Europejskiej, wspierana przez Kopenhagę, spotyka się jednak z oporem Parlamentu Europejskiego i części państw członkowskich, takich jak Polska, Francja czy Czechy, które obawiają się kosztów i utraty konkurencyjności.
1 lipca 2025 roku Dania objęła przewodnictwo w Radzie UE, stawiając walkę ze zmianami klimatycznymi na czele swoich priorytetów. Kopenhaga, znana z ambitnych polityk ekologicznych, naciska na szybkie przyjęcie unijnego celu redukcji emisji gazów cieplarnianych o 90% do 2040 roku względem poziomu z 1990 roku, zgodnie z propozycją Komisji Europejskiej z początku 2025 roku. Cel ten, będący krokiem pośrednim do neutralności klimatycznej do 2050 roku, ma zostać zatwierdzony przez Radę UE i Parlament Europejski (PE) przed konferencją klimatyczną COP30 w Belém w Brazylii w listopadzie 2025 roku.
Propozycja spotyka się z rosnącym oporem. Parlament Europejski, zwłaszcza partie konserwatywne i centroprawicowe, krytykuje brak szczegółowych analiz skutków gospodarczych i społecznych. Państwa takie jak Polska, Francja i Czechy wyrażają obawy o koszty transformacji, szczególnie dla gospodarek zależnych od paliw kopalnych. Z kolei kraje nordyckie, Niemcy i Holandia popierają Danię, widząc w dekarbonizacji szansę na innowacje i globalne przywództwo UE.
Co proponuje Komisja Europejska?
W lutym 2025 roku Komisja Europejska przedstawiła propozycję nowego celu klimatycznego dla UE: redukcję emisji gazów cieplarnianych o co najmniej 90% do 2040 roku w porównaniu z poziomem z 1990 roku. Jak podaje Carbon Brief, jest to cel pośredni na drodze do neutralności klimatycznej do 2050 roku, zgodny z zobowiązaniami porozumienia paryskiego. Propozycja wpisuje się w ramy Europejskiego Zielonego Ładu i pakietu „Fit for 55”, który zakładał już redukcję emisji o 55% do 2030 roku. Cel na 2040 rok wymaga jednak przyspieszenia transformacji we wszystkich sektorach gospodarki – od energetyki i transportu po rolnictwo i przemysł.
Aby cel stał się wiążący, musi zostać przyjęty przez Radę UE i Parlament Europejski, co wymaga wypracowania mandatu negocjacyjnego. Komisja podkreśla, że redukcja emisji o 90% jest konieczna, by ograniczyć globalne ocieplenie do 1,5°C powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej, zgodnie z porozumieniem paryskim. W dokumencie KE wskazano, że Europa, ocieplająca się dwa razy szybciej niż średnia globalna, już teraz zmaga się z falami upałów, powodziami i suszami, co czyni szybkie działanie nieodzownym. Propozycja obejmuje także zwiększenie finansowania na adaptację do zmian klimatu, np. poprzez program LIFE, oraz inwestycje w technologie niskoemisyjne, takie jak odnawialne źródła energii i wodór. Jednak brak szczegółowych wyliczeń kosztów budzi kontrowersje wśród państw i europosłów sceptycznych wobec tempa transformacji.
Harmonogram Danii – tempo czy presja?
Dania, jako lider unijnej prezydencji, zaproponowała ambitny harmonogram: przyjęcie mandatu negocjacyjnego Rady UE już we wrześniu 2025 roku, zaledwie kilka tygodni po publikacji szczegółowych wytycznych przez Komisję Europejską. Kopenhaga chce, by UE zaprezentowała spójne stanowisko na COP30 w Brazylii, wzmacniając swoją pozycję jako globalnego lidera w walce ze zmianami klimatycznymi. Szybkie tempo ma pokazać determinację UE w obliczu rosnących globalnych emisji i niewystarczających działań innych potęg, takich jak Chiny czy USA.
Jednak propozycja Danii budzi obawy wśród dyplomatów i państw członkowskich. Kilka tygodni na negocjacje, konsultacje i analizy skutków gospodarczych uznaje się za niewystarczające. Jak zauważa anonimowy dyplomata cytowany przez Carbon Brief, „Dania naciska na szybkie decyzje, ale bez dogłębnych analiz ryzykujemy chaos gospodarczy w mniej zamożnych krajach”. Państwa takie jak Polska i Czechy wskazują na potrzebę dłuższych konsultacji, by ocenić wpływ celu na sektory energetyczne i przemysłowe. Nawet w Parlamencie Europejskim pojawiają się głosy, że przyspieszony harmonogram może prowadzić do decyzji oderwanych od realiów społecznych. Dania odpowiada, że zwłoka zwiększa koszty klimatyczne – według Europejskiej Agencji Środowiska, straty gospodarcze w UE z powodu ekstremalnych zjawisk pogodowych już teraz wynoszą średnio 12 miliardów euro rocznie.
Kto popiera, kto blokuje?
Debata nad celem redukcji emisji o 90% do 2040 roku uwidacznia głęboki podział wśród państw UE. Obóz popierający, na czele z Danią, Niemcami, Holandią i Szwecją, widzi w dekarbonizacji szansę na innowacje, nowe miejsca pracy i globalne przywództwo. Te kraje, o zaawansowanych sektorach zielonej energii i mniejszej zależności od paliw kopalnych, argumentują, że szybka transformacja wzmocni konkurencyjność UE. Na przykład Dania, z 50% energii elektrycznej z wiatru, i Niemcy, inwestujące w wodór, postrzegają cel jako impuls dla technologii niskoemisyjnych.
Z kolei obóz sceptyczny, obejmujący Polskę, Francję, Czechy i częściowo Węgry, podkreśla koszty transformacji i jej potencjalne skutki społeczne. Polska, której energetyka wciąż opiera się w 60% na węglu, obawia się wzrostu cen energii i utraty miejsc pracy w regionach górniczych, takich jak Śląsk. Francja, mimo wsparcia dla klimatu, wskazuje na potrzebę ochrony przemysłu jądrowego, który zapewnia niskoemisyjną energię, ale wymaga ogromnych inwestycji w modernizację. Czechy z kolei martwią się o sektor motoryzacyjny, zagrożony szybkim przechodzeniem na pojazdy elektryczne. Jak podkreśla minister środowiska Czech, „ambitne cele są ważne, ale nie mogą zniszczyć naszej gospodarki”. Różnice w strukturze gospodarek – od wysoko uprzemysłowionych Niemiec po węglową Polskę – sprawiają, że jednolity cel budzi kontrowersje. Według szacunków KE, minimalne koszty nieprzystosowania się do zmian klimatu mogą wynieść 100 miliardów euro rocznie, ale brak wsparcia dla regionów zależnych od paliw kopalnych może pogłębić nierówności społeczne.
Komisarz ds. klimatu Wopke Hoekstra podkreśla, że zmiany klimatyczne to realne zagrożenie, które już teraz generuje ogromne koszty. Powołuje się na powodzie w Słowenii w 2023 roku, które spowodowały straty w wysokości 5 miliardów euro, oraz susze w Hiszpanii, które w 2024 roku zniszczyły 20% upraw. „Każdy rok zwłoki zwiększa rachunek, który zapłacimy” – powiedział Hoekstra, wskazując, że dekarbonizacja to nie tylko konieczność, ale i szansa gospodarcza. Według KE, inwestycje w zielone technologie, takie jak energia wiatrowa, słoneczna czy wodór, mogą stworzyć do 2030 roku nawet 2 miliony nowych miejsc pracy w UE, szczególnie w sektorach odnawialnych źródeł energii i budownictwa.
KE argumentuje, że cel redukcji emisji o 90% do 2040 roku jest odpowiedzią na oczekiwania obywateli. Eurobarometr z 2024 roku pokazuje, że 85% Europejczyków uważa zmiany klimatyczne za poważny problem, a 70% popiera bardziej ambitne działania. Komisja wskazuje także na konieczność utrzymania globalnego przywództwa UE w walce z klimatem, zwłaszcza wobec opóźnień w aktualizacji celów klimatycznych przez Chiny czy USA. Programy takie jak Instrument na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności oraz Fundusz Spójności mają wspierać transformację, przeznaczając co najmniej 37% środków na działania klimatyczne. Jednak sceptycy, w tym Polska, domagają się większego wsparcia finansowego dla regionów zależnych od węgla, by uniknąć społecznych protestów i gospodarczych nierówności.
Źródło: Carbon Brief / ORD Mumbai / EAŚ / Politiken