Ulewne deszcze nie rozwiązują suszy, a ją pogłębiają

Deszcz. Fot. Pixabay.

Dr Sebastian Szklarek z Polskiej Akademii Nauk podkreśla, że Polsce nie grozi pustynnienie w najbliższych dekadach, ale problem suszy narasta. Ulewne deszcze, zamiast uzupełniać zasoby wodne, zwiększają ryzyko powodzi i pogłębiają deficyt wody w glebie. Kluczowe są zmiany w retencji i adaptacja do zmian klimatycznych.

Dr Sebastian Szklarek, ekohydrolog z Europejskiego Regionalnego Centrum Ekohydrologii PAN i autor bloga „Świat Wody”, ostrzegł, że susze w Polsce są coraz częstsze, bardziej intensywne i obejmują większe obszary. Zjawisko to, napędzane zmianami klimatycznymi, ma poważny wpływ na rolnictwo, gospodarkę i środowisko, a ulewne deszcze, wbrew powszechnemu przekonaniu, nie rozwiązują problemu, lecz go pogłębiają.

Susza w Polsce. Fakty i wyzwania

  • Skala problemu: Według Instytutu Ochrony Środowiska (IOŚ-PIB), 45 procent powierzchni rolnych i leśnych w Polsce jest zagrożonych suszą rolniczą, szczególnie w regionach centralnych, takich jak Wielkopolska.
  • Skutki: Mniejsze plony, gorsza jakość upraw, większa podatność na szkodniki, wyższe ceny żywności i trudności w sektorze rolnym.
  • Definicja suszy: To nie tylko brak deszczu, ale zaburzenie bilansu wodnego – więcej wody paruje z krajobrazu, niż do niego trafia. Wysokie temperatury, wiatr i rzadsze, ale intensywne opady pogłębiają problem.

Dr Szklarek wyjaśnił, że ulewne deszcze nie uzupełniają zasobów wodnych, ponieważ przesuszona gleba nie jest w stanie wchłonąć gwałtownie spadającej wody.

To jak podlewanie przesuszonej rośliny – woda spływa po powierzchni, zamiast wsiąkać – porównał. W efekcie opady powodują podtopienia i powodzie, a po nich następują długie okresy bez deszczu, co dodatkowo wysusza glebę.

Zmiany klimatyczne i ich skutki

Zmiany klimatyczne nasilają niekorzystne procesy:

  • Rzadkie, ale nawalne opady: W 2024 roku średnia roczna suma opadów w Polsce wynosiła 600 mm, ale rozkładała się nierównomiernie – krótkie ulewy przeplatały się z tygodniami suszy.
  • Wzrost parowania: Wyższe temperatury (średnio o 1,7°C powyżej normy z lat 1991–2020) przyspieszają parowanie wody z gleby, roślin i zbiorników wodnych.
  • Zagrożone ekosystemy: Niski poziom wód w rzekach (np. Wisła w 2024 roku osiągnęła rekordowo niskie stany w lipcu) i wysychające zbiorniki wodne wpływają na pola, lasy i bioróżnorodność.

– Można to porównać do rośliny doniczkowej – jeśli nie podlewamy jej przez dwa tygodnie, a potem wlejemy całą konewkę, większość wody się przeleje, a roślina i tak uschnie – zobrazował ekspert.

Problem z retencją wody

Dr Szklarek zwrócił uwagę na historyczne podejście do gospodarki wodnej w Polsce, które koncentrowało się na odwadnianiu terenów i szybkim odprowadzaniu wody opadowej.

– Traktowaliśmy wodę jak odpad, a dziś jest cennym zasobem – podkreślił.

Kluczowe problemy to:

  • Zabetonowane miasta: Brak zieleni i zbiorników retencyjnych w miastach powoduje szybki odpływ wody.
  • Niska retencja naturalna: Zniszczone mokradła i osuszone pola ograniczają zdolność krajobrazu do zatrzymywania wody.
  • Słaba infrastruktura: Polska retencjonuje tylko 6,5 procenta rocznych opadów, podczas gdy np. Hiszpania osiąga 45 procent.

Rozwiązania i adaptacja

Ekspert wskazał, że największym wyzwaniem jest adaptacja do zmieniających się warunków klimatycznych. Kluczowe działania obejmują:

  • Mała retencja: Budowa małych zbiorników wodnych, stawów i oczek w krajobrazie wiejskim i miejskim.
  • Odtwarzanie mokradeł: Przywracanie naturalnych ekosystemów, które magazynują wodę.
  • Zielona infrastruktura w miastach: Parki, zielone dachy, niecki retencyjne i przepuszczalne nawierzchnie.
  • Rolnictwo odporne na suszę: Uprawy mniej wodochłonne (np. proso, sorgo), precyzyjne nawadnianie i ochrona gleby przed erozją.
  • Ponowne wykorzystanie wody: Recykling ścieków i szarej wody w przemyśle i rolnictwie.
  • Edukacja społeczna: Budowanie świadomości o oszczędzaniu wody i jej znaczeniu.

– Każda kropla ma znaczenie. Musimy zatrzymać wodę tam, gdzie spadnie – w glebie, w krajobrazie, w małych zbiornikach – apelował Szklarek.

Woda pitna jest na razie bezpieczna, ale…

Dr Szklarek uspokoił, że dostęp do wody pitnej w Polsce nie jest obecnie zagrożony, dzięki stabilnym ujęciom podziemnym (70 procent zaopatrzenia) i filtrowaniu wody spod dna rzek (np. w Wiśle). Jednak w dłuższej perspektywie, bez działań adaptacyjnych, mogą pojawić się problemy, podobne do tych w Hiszpanii, gdzie w 2024 roku niektóre regiony wprowadziły racjonowanie wody.

Źródło: PAP, IOŚ-PIB