W imię bezpieczeństwa na polsko-białoruskiej granicy wycięto 180 kilometrów lasu łęgowego w dolinie Bugu, niszcząc cenne ekosystemy i rezerwaty przyrody. Zaledwie kilka miesięcy później teren porastają gęste, dwumetrowe krzaki, które utrudniają monitoring i nie powstrzymują migrantów. Eksperci biją na alarm: decyzja o wycince była pochopna, a jej skutki – kosztowne dla środowiska i nieskuteczne w walce z nielegalną migracją.
Na przełomie 2024 i 2025 roku dolina Bugu, jeden z najcenniejszych przyrodniczo obszarów Polski, straciła 180 kilometrów lasu łęgowego w ramach działań na rzecz bezpieczeństwa granicy z Białorusią. Wycinka miała ułatwić Straży Granicznej monitoring i powstrzymać nielegalne przekraczanie granicy przez migrantów. Efekt? Zamiast przejrzystego terenu pojawiły się gęste, dwumetrowe zarośla – pokrzywy, samosiejki i krzewy – które utrudniają widoczność bardziej niż dawny las. Migranci nadal przekraczają granicę, a przyroda poniosła ogromne straty.
Jak wyglądała wycinka na granicy?
Na przełomie 2024 i 2025 roku, w odpowiedzi na kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej, podjęto decyzję o usunięciu 180 kilometrów lasu łęgowego w dolinie Bugu. Wycinka objęła tereny w województwach podlaskim i lubelskim, w tym obszary chronione, takie jak rezerwaty przyrody „Lasy Naturalne Puszczy Białowieskiej” i „Dolina Bugu”. Operacja, prowadzona pod nadzorem Straży Granicznej i przy wsparciu wojska, miała na celu poprawę widoczności dla służb oraz ułatwienie instalacji systemów monitoringu, takich jak kamery termowizyjne i czujniki ruchu. Las łęgowy, charakteryzujący się wysokimi drzewami, gęstym podszytem i wilgotnym podłożem, uznano za przeszkodę w wykrywaniu migrantów próbujących nielegalnie przekroczyć granicę.
Decyzja o wycince była uzasadniana względami bezpieczeństwa narodowego. W 2024 roku Straż Graniczna odnotowała ponad 20 tysięcy prób nielegalnego przekroczenia granicy, głównie przez migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, kierowanych przez białoruskie służby w ramach działań hybrydowych. Wycinka była prowadzona w szybkim tempie, z użyciem ciężkiego sprzętu, a usunięto nie tylko drzewa, ale i część podszytu, pozostawiając glebę narażoną na erozję. Koszt operacji oszacowano na dziesiątki milionów złotych, choć dokładne dane nie zostały upublicznione.
Co poszło nie tak? Krzaki wyrosły zamiast rozwiązań
Zamiast otwartego, łatwego do monitorowania terenu, w miejscu wyciętego lasu łęgowego pojawiły się gęste zarośla. Już kilka miesięcy po wycince, wiosną 2025 roku, dolina Bugu zaczęła porastać dwumetrowymi krzewami, pokrzywami i samosiejkami, które stworzyły trudny do penetracji gąszcz. Alicja Pawelec-Olesińska z WWF Polska podkreśla, że wycinka była błędem strategicznym: „W dolinie Bugu istniały naturalne łąki i otwarte przestrzenie, idealne do instalacji kamer i systemów monitoringu. Zamiast tego zniszczono cenne ekosystemy, a efekt jest odwrotny do zamierzonego – zarośla utrudniają obserwację bardziej niż las”. Nowa roślinność, szybko odrastająca na żyznych glebach doliny, stworzyła „ślepe pola”, w których migranci mogą się ukrywać.
Michał Żmihorski, ekolog z Instytutu Biologii Ssaków PAN, krytykuje brak analiz przed wycinką: „Nie przeprowadzono rzetelnych badań, które oceniłyby, czy wycinka rzeczywiście poprawi bezpieczeństwo. Teraz mamy teren, który jest trudniejszy do monitorowania niż wcześniej”. Według danych Straży Granicznej, w pierwszej połowie 2025 roku liczba prób nielegalnego przekroczenia granicy w rejonie doliny Bugu nie zmalała znacząco w porównaniu z 2024 rokiem, co podważa skuteczność wycinki. Zarośla, w przeciwieństwie do drzew, są trudniejsze do kontrolowania – ich gęstość i brak stabilnej struktury uniemożliwiają instalację wysokich punktów obserwacyjnych. Eksperci wskazują, że lepsze efekty mogłyby przynieść technologie, takie jak drony termowizyjne czy wieże obserwacyjne, rozmieszczone na istniejących otwartych terenach.
Co straciliśmy?
Wycinka 180 kilometrów lasu łęgowego w dolinie Bugu przyniosła nieodwracalne straty dla przyrody. Lasy łęgowe, charakterystyczne dla terenów nadrzecznych, to jedne z najcenniejszych ekosystemów w Polsce, pełniące kluczowe funkcje ekologiczne. Są domem dla ponad 200 gatunków ptaków, w tym migrujących, takich jak czapla siwa czy orlik krzykliwy, oraz ssaków, jak wydry i bobry. W rezerwatach przyrody chronione są rzadkie gatunki roślin, np. wierzba siwa i kosaciec syberyjski. Wycinka naruszyła te siedliska, niszcząc gniazda ptaków, nory zwierząt i unikalną bioróżnorodność.
Przyroda próbuje się odbudować, ale w sposób chaotyczny. Miejsce drzew zajęły inwazyjne samosiejki i krzewy, takie jak jeżyny czy tarnina, które nie pełnią tych samych funkcji co las łęgowy. „Krzaki to nie to samo co las. Nie zapewniają schronienia dla ptaków, nie stabilizują gleby, nie regulują obiegu wody” – tłumaczy Pawelec-Olesińska. Według raportu WWF z maja 2025 roku, wycinka zwiększyła ryzyko erozji gleby w dolinie, co może prowadzić do zamulania rzeki Bug i pogorszenia jakości wody. Dodatkowo, usunięcie drzew zmniejszyło zdolność ekosystemu do pochłaniania CO₂, co jest sprzeczne z unijnymi celami klimatycznymi.
Źródło: WWF / SmogLab