Polska zmaga się z falą ekstremalnych zjawisk pogodowych, które dewastują miasta i wsie, od Czechowic-Dziedzic po Kraków i Otmuchów. Alarmy przeciwpowodziowe, zalane ulice, przerwane wały i tysiące interwencji strażackich to nowa rzeczywistość, którą eksperci wiążą ze zmianami klimatu. Profesor Zbigniew Karaczun ostrzega, że brak skutecznych działań adaptacyjnych i dalsze betonowanie miast pogłębiają kryzys, a liczba dni z katastrofalnymi opadami stale rośnie.
W lipcu 2025 roku Polska stała się areną ekstremalnych zjawisk pogodowych, które sparaliżowały wiele regionów. W Czechowicach-Dziedzicach na Śląsku ogłoszono alarm przeciwpowodziowy po gwałtownych ulewach, które podtopiły domy i drogi. W Krakowie intensywne opady deszczu doprowadziły do zalania kluczowych węzłów komunikacyjnych powodując chaos w ruchu drogowym i utrudnienia dla mieszkańców. W Otmuchowie na Opolszczyźnie rzeka Nysa Kłodzka przerwała wał przeciwpowodziowy, zalewając pobliskie pola i zmuszając mieszkańców do ewakuacji.
Straż pożarna w ciągu zaledwie kilku dni interweniowała ponad tysiąc razy, z czego najwięcej zgłoszeń odnotowano w województwach śląskim i małopolskim. W wielu miejscach, takich jak Oświęcim czy Wadowice, rzeki przekroczyły stany alarmowe, a lokalne samorządy zmobilizowały wszystkie siły do ochrony infrastruktury i mienia mieszkańców.
Eksperci alarmują, że ekstremalne zjawiska pogodowe, takie jak ulewne deszcze, burze i powodzie, przestają być wyjątkiem, a stają się codziennością. Globalne ocieplenie, napędzane emisją gazów cieplarnianych, prowadzi do zwiększenia intensywności i częstotliwości opadów, a także gwałtownych zmian pogodowych, takich jak przejścia od powodzi do suszy w krótkim czasie. W 2024 roku liczba dni z opadami powyżej 50 mm na dobę wzrosła o 20% w porównaniu do średniej z lat 2000–2010.
Polska, podobnie jak inne kraje regionu, doświadcza skutków przegrzania atmosfery, które destabilizują systemy pogodowe. Według danych IMGW, w lipcu 2025 roku w południowej Polsce opady miejscami przekroczyły 200 mm w ciągu 48 godzin, co odpowiada miesięcznej normie dla tego regionu. Eksperci wskazują, że brak skutecznych działań na rzecz ograniczenia emisji CO₂ oraz niedostateczne inwestycje w adaptację do zmian klimatu pogłębiają problem.
Dlaczego powodzie są coraz groźniejsze?
Jednym z kluczowych czynników nasilających skutki powodzi jest nadmierna urbanizacja i betonowanie miast. W Krakowie, mimo znanych ryzyk powodziowych, nowe osiedla mieszkaniowe powstają na terenach zalewowych, takich jak okolice Wisły czy Bieżanowa. Betonowe powierzchnie uniemożliwiają naturalną retencję wody, powodując, że deszcz spływa bezpośrednio do kanalizacji, która nie nadąża z odprowadzaniem nadmiaru wody.
Eksperci apelują o rozwijanie błękitno-zielonej infrastruktury, takiej jak parki wodne, ogrody deszczowe czy przepuszczalne nawierzchnie, które pozwalają na naturalne wchłanianie wody. W miastach takich jak Kopenhaga czy Rotterdam takie rozwiązania znacząco zmniejszyły ryzyko powodzi miejskich. W Polsce jednak wciąż dominuje tradycyjne podejście do urbanizacji, które ignoruje długoterminowe skutki zmian klimatu.
Brak infrastruktury adaptacyjnej
Polska infrastruktura przeciwpowodziowa, mimo wielomiliardowych inwestycji w wały i zbiorniki retencyjne, nie nadąża za rosnącą skalą zjawisk pogodowych. W Otmuchowie przerwanie wału przeciwpowodziowego ujawniło słabości systemu, który nie był modernizowany od lat 90. XX wieku.
Według raportu Najwyższej Izby Kontroli z 2024 roku, tylko 15% polskich rzek ma zapewnioną odpowiednią przestrzeń retencyjną, a wiele wałów przeciwpowodziowych wymaga pilnych remontów. Brak funduszy na modernizację infrastruktury oraz opóźnienia w realizacji projektów z Krajowego Planu Odbudowy dodatkowo komplikują sytuację. Eksperci proponują także zwiększenie liczby zbiorników retencyjnych i renaturyzację rzek, co pozwoliłoby na lepsze zarządzanie wodą w okresach ekstremalnych opadów.
Od powodzi do suszy – błędne koło zmian klimatu
Ekstremalne zjawiska pogodowe w Polsce to nie tylko powodzie, ale także susze, które coraz częściej następują po okresach intensywnych opadów. W 2024 roku susza rolnicza dotknęła 60% upraw w centralnej Polsce, powodując straty szacowane na 5 miliardów złotych. W 2025 roku, po fali powodzi w lipcu, eksperci IMGW przewidują ryzyko suszy w sierpniu, szczególnie w Wielkopolsce i na Mazowszu.
Brak systemowego podejścia do zarządzania wodą, w tym retencji i magazynowania, pogłębia problem. Polska przechowuje jedynie 6,5% rocznego odpływu rzecznego, podczas gdy Hiszpania czy Niemcy osiągają poziomy 15–20%. Eksperci wzywają do tworzenia małych zbiorników retencyjnych na poziomie lokalnym oraz ochrony mokradeł, które działają jak naturalne magazyny wody.
Źródło: Rzeczpospolita / Gazeta Wyborcza