Azja wyprzedza UE w zielonej transformacji. Jak uczniowie przerośli mistrza?

Fot. Unsplash.
Fot. Unsplash.

Chiny prześcignęły Unię Europejską (702 GW), stając się globalnym liderem zielonej transformacji – wynika z danych Global Energy Monitor i Carbon Brief. Azja, napędzana chińskimi inwestycjami wartymi 940 miliardów dolarów, odpowiada za 71% światowego przyrostu mocy OZE, podczas gdy Europa zmaga się z nadregulacją, zależnością od importu technologii i rosnącym ryzykiem greenwashingu. Jak to możliwe, że uczeń – Chiny – przegonił mistrza, czyli UE, w wyścigu o klimatyczne przywództwo?

Przez dekady Unia Europejska była niekwestionowanym liderem globalnej transformacji klimatycznej. To UE inicjowała międzynarodowe debaty, takie jak Protokół z Kioto czy Porozumienie Paryskie z 2015 roku, wprowadzając pionierskie regulacje, takie jak system handlu emisjami (ETS) czy Europejski Zielony Ład, który zakłada 90% redukcję emisji CO2 do 2040 roku. Europa budowała narrację moralnego przywództwa, łącząc ambicje klimatyczne z wartościami zrównoważonego rozwoju.

Jednak w 2025 roku to Azja, na czele z Chinami, wyprzedza UE w realnych osiągnięciach transformacji energetycznej. Chiny, z 1818 GW mocy OZE, niemal trzykrotnie przewyższają unijne 702 GW, dominując w fotowoltaice (887 GW vs. 304 GW) i energetyce wiatrowej (521 GW vs. 231 GW). Azja odpowiada za 71% globalnego przyrostu mocy OZE w 2024 roku, podczas gdy Europa boryka się z wewnętrznym oporem, nadregulacją i zależnością od chińskich technologii.

Europejskie ambicje kontra chińska skuteczność

Unia Europejska od lat stawia ambitne cele klimatyczne, takie jak neutralność klimatyczna do 2050 roku czy 90% redukcja emisji do 2040 roku, zapisane w Europejskim Zielonym Ładzie. Jednak realizacja tych celów napotyka przeszkody. Wewnętrzny opór, widoczny w protestach rolników w Polsce czy Holandii, oraz wysokie koszty energii – w Chinach niemal trzykrotnie niższe niż w UE – osłabiają konkurencyjność europejskiego przemysłu zielonych technologii. Unijne firmy zamykają zakłady w Niemczech z powodu niemożności konkurowania z chińską masową produkcją. W 2021 roku zaledwie 4% modułów fotowoltaicznych zainstalowanych w UE pochodziło z Europy, reszta z Chin, co pokazuje uzależnienie od azjatyckich dostawców.

Tymczasem Chiny łączą deklaracje z działaniem. W 2020 roku Xi Jinping ogłosił cel neutralności klimatycznej do 2060 roku, a szczyt emisji CO2 przed 2030 rokiem, co wielu ekspertów uznało za ambitne, zważywszy, że Chiny odpowiadają za 30% globalnych emisji. Jednak już w 2023 roku Chiny osiągnęły próg 50,9% mocy z OZE, dwa lata przed planowanym terminem, a w 2024 roku zainstalowały 357 GW nowych mocy wiatrowych i słonecznych – więcej niż UE, USA i Indie razem wzięte. Europa, mimo swojej retoryki, nie nadąża za chińską dynamiką, a jej narracja moralnego przywództwa traci na znaczeniu wobec azjatyckich osiągnięć.

Chiny: Lider w liczbach i strategii

Chiny zrewolucjonizowały globalny rynek OZE, osiągając w 2024 roku 1818 GW mocy zainstalowanej, w tym 887 GW w fotowoltaice i 521 GW w energetyce wiatrowej, wobec 702 GW w UE (304 GW w PV i 231 GW w wietrze). Wzrost mocy OZE w Chinach w latach 2015–2024 wyniósł 279%, podczas gdy w UE zaledwie 90%. Jak podaje Global Energy Monitor, w 2024 roku Azja odpowiadała za 71% globalnego przyrostu mocy OZE (413,2 GW), z czego większość przypada na Chiny. Państwo Środka nie tylko buduje dla siebie – kontroluje 80% światowego łańcucha dostaw paneli fotowoltaicznych i w 2022 roku zatrudniało 2,76 miliona osób w sektorze PV, dwukrotnie więcej niż Europa.

Chińska strategia opiera się na masowej skali i państwowym wsparciu. W 2024 roku Chiny przeznaczyły 940 miliardów dolarów na OZE, niemal tyle, ile globalne wydatki na paliwa kopalne. Kluczowe projekty, jak farma fotowoltaiczna o mocy 3,5 GW w Sinciangu, pokazują zdolność do realizacji wielkoskalowych inwestycji. Chiny dominują także w produkcji turbin wiatrowych, wyprzedzając w 2022 roku duńskiego lidera Vestas. Jak zauważa BloombergNEF, chińskie turbiny są produkowane za połowę ceny europejskich dzięki tanim pożyczkom i odroczonym płatnościom. Pekin, świadomy globalnego trendu śladu węglowego, inwestuje w technologie, które zapewniają konkurencyjność eksportu, jednocześnie budując samowystarczalność energetyczną.

Strategiczna porażka Europy

Europa, mimo ambitnych celów, wpadła w pułapkę nadregulacji i braku przemysłowej dynamiki. Unijny system handlu emisjami (ETS) i graniczny podatek węglowy (CBAM) zwiększają koszty produkcji, czyniąc europejskie panele fotowoltaiczne o 35% droższe niż chińskie. Jak zauważył Grzegorz Wiśniewski z Instytutu Energetyki Odnawialnej, unijny przemysł PV jest „praktycznie uzależniony” od dostaw z Chin, co hamuje rozwój lokalnych fabryk. Przykładem jest niepowodzenie projektu Giga PV S.A. w Polsce, który miał produkować ogniwa fotowoltaiczne, ale bez wsparcia publicznego nie ruszył z produkcją.

Europa nie dostarczyła na czas nowych zobowiązań klimatycznych na 2035 rok do ONZ, podobnie jak Chiny, co podważa jej wizerunek lidera. Wewnętrzne podziały, takie jak sprzeciw Węgier wobec Europejskiej Karty Wiatrowej, dodatkowo komplikują unijną strategię. Podczas gdy Chiny inwestują w infrastrukturę przesyłową i magazyny energii, by sprostać wahaniom OZE, Europa boryka się z opóźnieniami w rozbudowie sieci, co ogranicza integrację nowych mocy. Unijna inicjatywa „Pakietu Wiatrowego” ma wspierać lokalnych producentów, ale analitycy widzą w niej zapowiedź protekcjonizmu, który może spowolnić transformację zamiast ją przyspieszyć.

Greenwashing i offsety zamiast działania

Unijna strategia budzi obawy o greenwashing, czyli pozorowanie działań na rzecz klimatu. Możliwość wykorzystania zewnętrznych kredytów węglowych, które pozwalają „kupować” redukcje emisji w innych krajach, jest krytykowana przez ekspertów jako sposób na unikanie realnych działań. Jak zauważył portal OKO.press, takie podejście może wypychać inwestycje poza Europę, zamiast budować lokalny przemysł OZE. Przykładem jest brak wsparcia dla europejskich producentów paneli PV, co prowadzi do zamykania zakładów, jak Meyer Burger w Niemczech, podczas gdy Chiny konsolidują swoją dominację.

Chiny, choć wciąż zależne od węgla (59,6% energii w 2024 roku), konsekwentnie zmniejszają jego udział, inwestując w magazyny energii i technologie stabilizujące OZE. Europa, mimo niższych emisji (spadek o 7,4% w 2023 roku), nie radzi sobie z przekuciem ambicji w konkurencyjność przemysłową. Unijne regulacje, takie jak zakaz pracy przymusowej, mogą ograniczyć import z Chin, ale bez alternatywnych źródeł komponentów grozi to zahamowaniem transformacji.

Źródło: Interia / Energetyka24

Podłącz się do źródła najważniejszych informacji z rynku energii i przemysłu